Myślałam, że tak może być. Że mi się wcale nie będzie chciało pisać. Trochę nie mam czasu, to też prawda, chociaż teraz, w tej chwili, przyszło mi do głowy, że można by jednak coś tu umieścić. Czego to człowiek nie zrobi, byle tylko się nie wziąć za naukę. Jak już mam tę świadomość, że egzamin jest pojutrze, a materiału ogrom, albo po prostu jutro koło, i wisi to nade mną, to się biorę do roboty. Ale żeby tak zrobić coś na zapas, i mieć potem luzy... Co to to nie. Przecież przede mną całe dwa dni weekendu, to mnóstwo czasu, niby dlaczego już teraz miałabym coś zrobić, napisać, nauczyć się? Przyszły tydzień to tylko 3 prace pisemne do oddania, 2 kolokwia i jeszcze jedno prawdopodobne zaliczenie. Twoje lenistwo i niezorganizowanie przeraża mnie, Marianno. Zastanów się, czy chcesz brać na swe barki więcej obowiązków.
Tak więc taka notka bez tematu. Od poprzedniej często nachodziły mnie różnorakie kwestie, które mogłabym tutaj opisać, ale jakoś tak nie na tyle, by to zrobić. I trochę się jednak boję uzewnętrznić to, co mi się czasami w głowie urodzi. Ktoś przez przypadek przeczyta, i weźmie do siebie, niesłusznie lub słusznie... Autocenzura, zdecydowanie. Pamiętnik był łatwiejszy.