I: spójnik przyłączający zdanie o treści niezgodnej z tym, co można wnioskować na podstawie zdania poprzedzającego;
II: partykuła komunikująca, iż to, o czym mowa w zdaniu, jest niezgodne z przewidywaniami mówiącego.

sobota, 29 października 2011

Ciało, T. Konecki, A. Saramonowicz

Zachęceni fragmentem pokazywanym z okazji spotkania z Robertem Więckiewiczem, sięgnęliśmy dzisiaj po Ciało. Nie wiem, czy to już brzmi dwuznacznie. Wiem natomiast, co dla najpopularniejszej wyszukiwarki znaczy słowo "ciało". Tak, jeśli szukacie fotosów albo plakatów z tego filmu, to polecam jednak wpisanie hasła "ciało film". Będziecie bardziej usatysfakcjonowani z wyników.
Wracając do tamtej sceny. W jej trakcie dwójka bohaterów zastanawia się, kto jest ojcem Maleństwa z Kubusia Puchatka. Kwestia rzeczywiście intrygująca. Że też nigdy wcześniej mnie to nie zastanawiało! Poddaliśmy to nawet pod dyskusję w braciano-siostrzanym gronie, dochodząc do wniosku, że to jednak musiał być jakiś inny kangur, bo nie widać po Maleństwie, aby było mieszańcem. I być może ojcu dziecka nie układało się z Kangurzycą, rozstali się, a dla niej jest to wciąż tak bolący problem, że w ogóle go nie porusza. Biedna. W każdym razie, z filmu nie dowiadujemy się, kto jest ojcem Maleństwa. Mam też wrażenie, że nie dowiadujemy się paru innych rzeczy... Ale to być może wina mojej nieuwagi. Film nie wciągnął mnie na tyle, aby losy bohaterów śledzić z zapartym tchem, więc mogłam coś przegapić.

sobota, 22 października 2011

Jeszcze nigdy nie pisałam recenzji tak długo. I nigdy nie było to tak męczące. Nie pojawi się ona tutaj - chyba niezbyt interesujące są te moje wypociny na temat jednej z książek naukowych z serii Oblicza mediów. A od kiedy słyszę tu i ówdzie "cześć, muszę ci powiedzieć, że stałem się fanem twojego bloga"; "napisz o tym na blogu, bo dobrze idzie ci pisanie" albo "czytałam w internecie, że myłaś ostatnio okna" to czuję presję. Żeby nie zanudzać, żeby nie żenować.
Wczorajszo-dzisiejsza recenzja to rzecz jasna zadanie domowe na seminarium licencjackie. Wiedziałam, że muszę taką przygotować, już chyba miesiąc temu. Oczywiście wzięłam się za to w ostatniej chwili. Norma. Czasy dwóch kierunków, podwójnej ilości rzeczy do zrobienia, absolutnego braku wolnego czasu, i paradoksalnie wyrabiania się z prawie wszystkim, już minęły. Teraz ilość rzeczy do zrobienia jest w normie, wolnego czasu całkiem sporo, a wszystko i tak zostawiam na ostatnią chwilę. Muszę znaleźć sobie jakieś dodatkowe zajęcie, bo inaczej będę nieogarnięta do granic możliwości! Pomysły są, co chwila nowe, lecz brak mi odwagi do zaangażowania się w coś. Ale teraz jednak spróbuję, zobaczymy, co z tego wyjdzie. Mam nadzieję, że coś całkiem fajnego, i niezbyt stresującego. Życie w ciągłym stresie mnie stresuje.

środa, 19 października 2011

Za drzwiami Dworu Artusa - Spotkanie z Robertem Więckiewiczem

Denerwują mnie niektóre niedzielne audycje w Trójce, chwilami zmieniam więc radio na RMF Classic. I dobrze, że zrobiłam tak ostatnio, bo dzięki temu dowiedziałam się, że jedną z atrakcji toruńskiego festiwalu gwiazd FORTE Piano jest spotkanie z aktorem, Robertem Więckiewiczem. Wzięłam więc Najmłodszego, któremu fakt bycia najmłodszym nie przeszkadza w byciu największym kinomanem w naszym domu, i poszliśmy.
A było warto. Chociaż może jeszcze warciej byłoby wyjść z domu nieco wcześniej, i dorwać miejscówkę nieco lepszej od tej w przedostatnim rzędzie. No, publiczność dopisała, wypełniając prawie wszystkie siedzące miejsca w tej dużej sali Dworu Artusa (ona się zapewne jakoś nazywa, ta sala!). Główną częścią spotkania był wywiad przeprowadzany przez nieznaną mi dotąd dziennikarkę-filmoznawczynię. Początkowo miałam wrażenie, że realizowany przez nią schemat rozmowy jest zaczerpnięty od Magdy Mołek - te pytania o dzieciństwo na Śląsku... Potem jednak przyszło mi do głowy nieco inne skojarzenie - Za drzwiami Actors Studio! Tak, chyba do tego formatu aspirowali organizatorzy spotkania. Przejazd przez dzieciństwo i młodość aktora; pytania dotyczące współpracy z reżyserami; wątki najważniejszych ról ilustrowane fragmentami filmów; na koniec oddanie aktora w ręce publiczności i możliwość zadawania mu pytań. Główną siłą Za drzwiami Actors Studio jest osoba prowadzącego - James Lipton. Jego inteligencja i poczucie humoru, celne pytania, ogromna wiedza, która stawia go w pozycji autorytetu i zapobiega jakiemukolwiek gwiazdorzeniu ze strony prowadzącego. Te atuty sprawiają, że oglądam ten program, nawet gdy nie znam aktora goszczącego u Liptona, bo po prostu można się dowiedzieć czegoś ciekawego o filmie. Niestety, w porównaniu z Jamesem Liptonem, Magdalena Wichrowska wypada blado. Brak jej jego lekkości, pytania też wydały mi się raczej błahe, sztampowe. Sam Więckiewicz kilkukrotnie zaczynał odpowiedź na nie od: Tak, wspominałem o tym już w jakimś wywiadzie... No ale skoro zahaczyłam już o postać aktora, to muszę stwierdzić, że on akurat nadrabiał wszelkie braki. Wypadł bardzo naturalnie, zyskując sobie sympatię publiczności, nawiązując z nią kontakt nie tylko w czasie przeznaczonym na pytania od przybyłych fanów jego osoby, ale już wcześniej. Pozwolił sobie nawet na troszeczkę podśmiewania się z osoby prowadzącej... Na koniec jednak powiedział, że dziękuje jej za inteligentne pytania. Wyrzuty sumienia?
Fajnie jest, gdy osoba powszechnie znana przy bliższym spotkaniu nie okazuje się bucem. Chociaż - czy bliższym spotkaniem można nazwać sytuację, w której aktor jednak występuje jako aktor? Zawsze zastanawia mnie, na ile się wtedy jest sobą, a na ile wykreowaną postacią. Ale nawet jeśli mieliśmy w Dworze Artusa kontakt jedynie z kreacją, to wyszło naprawdę sympatycznie. Na tyle, że całą drogę powrotną zastanawialiśmy się, który z omawianych filmów z Więckiewiczem powinniśmy w pierwszej kolejności obejrzeć. A jeśli dojdzie do kolejnego spotkania z panem Robertem w Toruniu ("Umówmy się na kolejne spotkanie w Toruniu. Tak za dwa lata. Na dłużej, 2-3 godziny...), to ja proszę o Jamesa Liptona w roli prowadzącego. To by dopiero było coś!

[Ale ze mnie krytykantka, przepraszam.]