Kolejny klasyk, żywo obecny w kulturze. Motyw z tego filmu wykorzystała w jednej piosence nawet Gwen Stefani, zresztą, czy istnieje ktoś, to nie nucił tego w swoim życiu ani razu? Skrzypka na dachu grają chyba na kółku teatralnym w każdym amerykańskim liceum, a przynajmniej można tak wnioskować na podstawie seriali dla młodzieży. A pamiętacie kolesia, który pracował w księgarni Williama? W pewnym momencie stwierdza, iż spotkał kogoś sławnego - mógł to być albo gość z Skrzypka na dachu, Topol, albo Ringo Starr. A być może żaden z nich, bo przecież w ogóle nie są do siebie podobni. (- To nie jest typowa anegdotka - stwierdza potem Will.) I nawet na przeglądanym ostatnio przeze mnie blogu fotograficznym podpis do jednego ze zdjęć nawiązywał do tego filmu. Wstyd więc się przyznać, że w tym tygodniu widziałam ów musical w całości po raz pierwszy.
W zasadzie to miałam wrażenie, że w Skrzypku na dachu niewiele się dzieje. Obraz życia w biednej żydowskiej wsi z dużym naciskiem na Tradycję. Perypetie miłosne córek Tewjego - przykro było mi na myśl, że jedna z nich ma wyjść za starego rzeźnika, ale miałam wrażenie, że historyjki te przedstawione są bardzo płytko. (Ale scena rozmowy rzeźnika z ojcem, który jest pewny, że ten prosi go nie o córkę, a o krowę, mistrzowska!) No, ale to przecież musical, tu się wcale nie musi dużo dziać, za to trzeba zmieścić wiele piosenek. Są plusem filmu. Opowieść okraszona jest piękną muzyką, utrzymana w specyficznym klimacie drewnianych chat i zszarzałych ubrań - a mimo to, pełna życia. Do czasu. Nadchodzącą Katastrofę wyczuwałam od początku. Trochę dlatego, że wiedziałam, jak się film skończy; a trochę przez majaczące mi od pierwszych minut skojarzenia z dramatem Nasza klasa T. Słobodzianka, rozłożonym przeze mnie w zasadzie na czynniki pierwsze na potrzebę jednych zajęć z Kulturoznawstwa. To skojarzenie i wywołana przez nie świadomość, że wygnanie Żydów z Anatewki to nie koniec tragicznych wydarzeń dla tego narodu sprawia, iż zakończenie jest jeszcze bardziej przygnębiające.
Piękny film - hm, jakby obiektywnie piękny, a nie subiektywnie taki, który mi się spodobał. Niech rekomendacją będą słowa mojej Mamy: Jedyny musical, który Tata może obejrzeć bez zgrzytania zębów, co więcej - który po prostu lubi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz