I: spójnik przyłączający zdanie o treści niezgodnej z tym, co można wnioskować na podstawie zdania poprzedzającego;
II: partykuła komunikująca, iż to, o czym mowa w zdaniu, jest niezgodne z przewidywaniami mówiącego.

wtorek, 29 listopada 2011

Koncerty, koncerty, koncerty.

Marek właśnie ogląda Forresta Gumpa, parę chwil temu obejrzeliśmy scenę, w której Forrest przestaje biec. Byłam tam, dokładnie w tym miejscu, w 2007 r. podczas miesięcznego pobytu w USA. Pamiętam dylemat - jechać na miesiąc do Stanów, czy jechać na koncert Red Hot Chili Peppers do Chorzowa? Wybrałam USA, bo tamta okazja miała się już nigdy nie powtórzyć. Na szczęście po 5 latach Redhoci wracają do Polski. Bez Frusciante, i po tej ostatniej średniej płycie, ale to i tak Red Hot Chili Peppers! W zeszłym roku przegapiłam Coldplay, teraz postaram się nie przegapić Redhotów. Bo kurczę, wykonawcą, którego bardziej chciałabym zobaczyć, jest tylko PJ Harvey. A ją już widziałam (chociaż nie pogardziłabym kolejnym koncertem).
Radość z tej informacji przyćmiła żal po przegapionym koncercie Lubomski-Nowak-Hołownia. Miałam szaloną ochotę na koncert po prostu Mariusza Lubomskiego, a taki połączony jakoś średnio mi się widział. Okazało się, że Lubomski wykonał te piosenki, które właśnie chciałam usłyszeć. Argh. Ale Redhoci, REDHOCI!
Co do koncertów - dzisiaj w Toruniu Czesław Śpiewa Miłosza. Cena - 60 zł. Wow. Gdzie te czasy, kiedy chodziło się za 15 zł na Czesława "Pod Anioła", a warunki pogodowe (burza!) wymuszały na wykonawcach zagranie nieplanowanego koncertu Unplugged? Czesław Unplugged w piwnicy przy świecach to była magia. Czesław Gwiazda Telewizji za 60 zł... Nie przekonam się, czy nadal ma magię. Ale nawet nie mam ochoty się przekonywać. Stawka jest zbyt wysoka.

piątek, 25 listopada 2011

Rozważna i romantyczna, A. Lee

Obejrzane wczoraj, jednym okiem, bo drugie skrobało o Babach, co jakieś inne. Nie żebym sporo przez to straciła - nie dość, że znany jest mi pierwowzór książkowy, to na dodatek nie było to moje pierwsze zetknięcie z tym filmem. A scenę, w której Willoughby przynosi do domu przemoczoną Kate Winslet widziałam mnóstwo razy; dziwnie często trafiam w telewizji właśnie na nią.
Powieść Rozważna i romantyczna nigdy nie zaskarbiła sobie mojego serca tak jak chociażby Duma i uprzedzenie czy Emma. Nie pomógł nawet niecny zabieg Jane Austen, która w RiR jedną bohaterkę nazwała moim imieniem - i tak wolę Lizzie i Emmę. Podobnież film również mnie nie porywa. Miły do obejrzenia, te cudne, cudne suknie; te cudne, cudne bale, ale... Brakuje mi w tym jakiejś iskry.
Byłoby chyba jeszcze gorzej, gdyby nie wspaniała obsada. Można by rzec - magiczna. Wręcz hogwartowska. Mamy Alana Rickmana, czyli profesora Snape'a; Emmę Thompson, czyli profesor Trelawney; a tym razem odkryliśmy w tym filmie jeszcze Imeldę Staunton - profesor Umbridge. Istny pokój profesorski. Tylko co tam robi doktor House?