Toruński Lizard King organizuje fajne koncerty. Zarówno te spokojniejsze - siedzące, jak i mocniejsze - skaczące. Jeśli miałabym wybrać, który z tych dwóch ostatnich był fajniejszy, to zdecydowanie wybrałabym siedzącą Dagadanę. Jednak wcale nie oznacza to, że nie podobało mi się na wczorajszej Luxtorpedzie. Po prostu, Dagadana ustawiła poprzeczkę bardzo wysoko. Ale wczoraj też było dobrze.
Wyszłam z tego koncertu z pewnymi dolegliwościami fizycznymi ("zatkane" ucho od przebywania zbyt blisko głośnika, zdarte gardło od wykrzykiwania tekstów, obolałe nogi - bo skakanie nie dość, że nie "rozruszało" poprzednich zakwasów, to jeszcze nasiliło ból z nimi związany), ale niezmiernie zadowolona. Rzadko mam okazję poszaleć w rytm ostrej (jak na mój gust!) muzyki, z której przekazem się zgadzam. A to takie fajne uczucie wewnętrzno-zewnętrznej zgody. Mam wrażenie, że w ich graniu sporo jest Prawdy. I wtedy, kiedy Litza opowiada o tym, że Facebook zabiera czas, który można przeznaczyć na modlitwę; że jego córka ma nowotwór; że w domu miał piekło. Mimo że takie uzewnętrznianie się może pewnie niektórych razić, mi wydało się bardzo autentyczne.
Ostatnie słowo aż kusi, aby powiedzieć teraz coś o utworze Autystyczny, ale jednak zostawię sobie to na inną okazję, i zajmę się kiedyś tymi ich tekstami. Przedtem z chęcią odsłucham tę płytę jeszcze kilkukrotnie - bo mimo wszystko mam jednak wrażenie, że lepiej słucha się ich na nagraniach, niż na żywo. Ale skacze się lepiej na żywo!
Dodam jeszcze tylko, że miny chłopaka grającego na perkusji w supportującym zespole mogą wprawić w osłupienie.
Trzymam za słowo i czekam na relację nt. tekstów. Ciekaw jestem też Twojej opinii o ostatniej płycie Triquetry (można odsłuchać na triquetra.art.pl).
OdpowiedzUsuńTriquetry nawet nie znam! Ale przyjrzę się, skoroś ciekaw ;)
OdpowiedzUsuń