I: spójnik przyłączający zdanie o treści niezgodnej z tym, co można wnioskować na podstawie zdania poprzedzającego;
II: partykuła komunikująca, iż to, o czym mowa w zdaniu, jest niezgodne z przewidywaniami mówiącego.

poniedziałek, 3 października 2011

Chillout!

Wiadomo, że weekend się nie liczy. Więc to dzisiaj w zasadzie był jedyny dzień wolny między pracą a studiami. Tak, wiem, istnieje coś takiego jak inauguracja roku akademickiego, ale ja już przecież raz na niej byłam; wtedy jak zaczynałam studia. Tłumaczyłam sobie siebie dzisiaj, że jeśli będzie fajny wykład inauguracyjny, to pójdę. Rano, jeszcze w piżamie, sprawdziłam w internecie - O Symetriach w algebrze, przyrodzie i sztuce. No dobra, to przyrodzie i sztuce brzmiało całkiem interesująco, ale nie miałam w sobie dość siły woli i ambicji naukowej. Za to trochę więcej było we mnie ambicji porządkowej. Obiecałam kiedyś sama przed sobą (i trochę przed mamą), że w jakiś ładny, październikowy dzień umyję okna. Te w swoim pokoju, przede wszystkim. Więc umyłam. Najpierw jedno, bardzo dokładnie te wszystkie framugi, czy jak im tam, ramy okienne i tak dalej. Naprawdę, bardzo dokładnie. Lubię robić coś dokładnie i starannie, ale wtedy długo trwa. Na szczęście, można sobie przy takim myciu okien posłuchać muzyki. Okno rzecz jasna otwarte, można się poczuć jak disc-jockey dla niemałej części osiedla. Do użerania się z brudnymi framugami polecam bliską mi światopoglądowo Luxtorpedę, dodaje siły potrzebnej w tej jakże trudnej walce. Natomiast samo pucowanie szyb jest dużo bardziej subtelne - tu świetnie sprawdza się Nosowska (ta stara, na nową jeszcze nie nadszedł czas). Po jednym oknie poczułam, że zasłużyłam na odpoczynek. Laptop, chipsy, akurat na dwójce leciał jakiś stary Dr. House. Kilka partii w literaki - ranking na poziomie więcej niż 1650 napawa mnie dumną. Potem nagle strach - chmury! A jak zacznie padać? Wtedy to ja już nigdy tego drugiego okna nie umyję! Szybko więc wlazłam na drabinkę, i wzięłam się za to dachowe okropieństwo, czyli okno znajdujące się w pobliżu komina, ulubione miejsce gołębi. Jeśli chciałabym je umyć tak dokładnie jak poprzednie, zajęłoby mi to chyba cały dzień. Na szczęście, pospieszała mnie myśl o deszczu, więc udało mi się z tym okropieństwem uporać w nieco krótszym czasie. Z poczuciem spełnionego obowiązku mogłam na nowo pogrążyć się w słodkim nic-ważnego-nieróbstwie. Luxtorpeda nastroiła mnie na mocne brzmienia, wbiłam więc nieco gwiazdek w Warriors of Rock. Potem nagle natrafiłam w tv na Przyjaciół! I to ten odcinek z kultowym tekstem Wacuś za cuś, od którego dla nas zaczęła się przygoda z Friendsami! Rzecz jasna, obejrzałam go sobie, jednocześnie szperając w Internecie. Wpadłam na pomysł przejrzenia starego tematu poświęconemu Fajnym stronom www na naszym kochanym forum, i był to strzał w dziesiątkę. Mnóstwo starych zapomnianych znajomości; mnóstwo nowych znajomości, których część, jak się z nimi dokładniej zapoznam, zostanie gdzieś tu zodnośnikowana, żebym ich też nie zapomniała, a może i ku uciesze kogoś, kto kliknie. Internet jest pełen świetnych blogów, przeglądać w nim można coś więcej niż tylko demoty, mistrzów, basha i kwejka, i warto o tym pamiętać. Dzień chilloutu zakończę długą, gorącą kąpielą i Ojcem Goriotem, a potem, w miarę szybko, położę się spać. 
Bo od jutra, kurczę no, zajęcia, i to na 8:00.

3 komentarze: