Denerwują mnie niektóre niedzielne audycje w Trójce, chwilami zmieniam więc radio na RMF Classic. I dobrze, że zrobiłam tak ostatnio, bo dzięki temu dowiedziałam się, że jedną z atrakcji toruńskiego festiwalu gwiazd FORTE Piano jest spotkanie z aktorem, Robertem Więckiewiczem. Wzięłam więc Najmłodszego, któremu fakt bycia najmłodszym nie przeszkadza w byciu największym kinomanem w naszym domu, i poszliśmy.
A było warto. Chociaż może jeszcze warciej byłoby wyjść z domu nieco wcześniej, i dorwać miejscówkę nieco lepszej od tej w przedostatnim rzędzie. No, publiczność dopisała, wypełniając prawie wszystkie siedzące miejsca w tej dużej sali Dworu Artusa (ona się zapewne jakoś nazywa, ta sala!). Główną częścią spotkania był wywiad przeprowadzany przez nieznaną mi dotąd dziennikarkę-filmoznawczynię. Początkowo miałam wrażenie, że realizowany przez nią schemat rozmowy jest zaczerpnięty od Magdy Mołek - te pytania o dzieciństwo na Śląsku... Potem jednak przyszło mi do głowy nieco inne skojarzenie - Za drzwiami Actors Studio! Tak, chyba do tego formatu aspirowali organizatorzy spotkania. Przejazd przez dzieciństwo i młodość aktora; pytania dotyczące współpracy z reżyserami; wątki najważniejszych ról ilustrowane fragmentami filmów; na koniec oddanie aktora w ręce publiczności i możliwość zadawania mu pytań. Główną siłą Za drzwiami Actors Studio jest osoba prowadzącego - James Lipton. Jego inteligencja i poczucie humoru, celne pytania, ogromna wiedza, która stawia go w pozycji autorytetu i zapobiega jakiemukolwiek gwiazdorzeniu ze strony prowadzącego. Te atuty sprawiają, że oglądam ten program, nawet gdy nie znam aktora goszczącego u Liptona, bo po prostu można się dowiedzieć czegoś ciekawego o filmie. Niestety, w porównaniu z Jamesem Liptonem, Magdalena Wichrowska wypada blado. Brak jej jego lekkości, pytania też wydały mi się raczej błahe, sztampowe. Sam Więckiewicz kilkukrotnie zaczynał odpowiedź na nie od: Tak, wspominałem o tym już w jakimś wywiadzie... No ale skoro zahaczyłam już o postać aktora, to muszę stwierdzić, że on akurat nadrabiał wszelkie braki. Wypadł bardzo naturalnie, zyskując sobie sympatię publiczności, nawiązując z nią kontakt nie tylko w czasie przeznaczonym na pytania od przybyłych fanów jego osoby, ale już wcześniej. Pozwolił sobie nawet na troszeczkę podśmiewania się z osoby prowadzącej... Na koniec jednak powiedział, że dziękuje jej za inteligentne pytania. Wyrzuty sumienia?
Fajnie jest, gdy osoba powszechnie znana przy bliższym spotkaniu nie okazuje się bucem. Chociaż - czy bliższym spotkaniem można nazwać sytuację, w której aktor jednak występuje jako aktor? Zawsze zastanawia mnie, na ile się wtedy jest sobą, a na ile wykreowaną postacią. Ale nawet jeśli mieliśmy w Dworze Artusa kontakt jedynie z kreacją, to wyszło naprawdę sympatycznie. Na tyle, że całą drogę powrotną zastanawialiśmy się, który z omawianych filmów z Więckiewiczem powinniśmy w pierwszej kolejności obejrzeć. A jeśli dojdzie do kolejnego spotkania z panem Robertem w Toruniu ("Umówmy się na kolejne spotkanie w Toruniu. Tak za dwa lata. Na dłużej, 2-3 godziny...), to ja proszę o Jamesa Liptona w roli prowadzącego. To by dopiero było coś!
[Ale ze mnie krytykantka, przepraszam.]
[Ale ze mnie krytykantka, przepraszam.]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz