Tak to właśnie u mnie wygląda z wieloma sprawami. Słomiany zapał, jak i do tego bloga. Pojawia się pomysł, tak, będzie fajnie, zrobię to, będę w tym trwać i naprawdę będzie fajnie! I jest, przez krótki czas. Potem umyka, pęka, znika, zanika, a ja znajduję sobie wytłumaczenie. Miałam tu ćwiczyć warsztat, nie? Jako studentka dziennikarstwa, bla bla... No dobra, prawda jest taka, że nie widzę się w dziennikarstwie, mało mnie kręci to, co jest na tych studiach. Nie wiem, czy to ja źle wybrałam, czy też coś tam powinno być zorganizowane inaczej. W każdym razie, jestem teraz również studentką kulturoznawstwa, co traktuję jako wytłumaczenie moich rzadkich wypowiedzi tutaj. Studentka kulturoznawstwa nie musi już ćwiczyć dziennikarskiego warsztatu, nie? Studentka kulturoznawstwa powinna oglądać filmy, chodzić do teatru, słuchać muzyki, czytać książki, odwiedzać muzea i galerie. Jednak studentka dziennikarstwa i kulturoznawstwa z tygodniowym stażem stwierdza, iż może mieć z tym pewien problem, jako iż roboty tu i tu będzie miała co nie miara. Ale, sama tego chciałam. Może dam radę.
A to... tylko blog. Drobnostka. Są sprawy ważniejsze! W niektórych udaje mi się wytrwać, przezwyciężyć słomiany zapał, podtrzymać go, by się nadal tlił. Proud of myself. Żeby tylko nie zgasł. Albo nie. Żebym wiedziała, że zawsze da się go na nowo zapalić.
Nie żeby jakoś wybitnie chciało mi się z kimkolwiek tym, co tu wyżej jest, dzielić. Ale lepsze to niż czytanie tekstów na przyszłotygodniowe zajęcia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz