Obejrzałam, bo na ekranie mignął mi James McAvoy. A że to właśnie ten aktor, którego tuż przed maturą pojechałam oglądać na żywo aż do Londynu, no to skusiłam się i na X-Menów. Chociaż kompletnie nie mam pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi. Ale i bez znajomości dalszych losów mutantów, film ten można obejrzeć z pewnym zainteresowaniem. Dobre kino rozrywkowe, w którym może fabuła nie powala, ale aktorstwo jest na poziomie (chociażby epizodzik Hugha Jackmana!), jest sporo ciekawych scen i sekwencji (w których nawiązuje się nawet do pierwotnego komiksowego charakteru opowieści, dzieląc ekran na mniejsze klatki, jak w świetnym fragmencie pokazującym szkolenia mutantów), a i fani mądrości od Paolo Coehlo znaleźliby pewnie coś dla siebie (zaakceptuj siebie, uczyń z swoich przywar zalety, w różnorodności i przyjaźni tkwi siła, a w każdym z nas - coś człowieczego, i coś zwierzęcego, i sami decydujemy, która cząstka przejmuje nad nami kontrolę...).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz