Troszkę się zebrało. To tak w ramach podsumowania, hm, pierwszego miesiąca wakacji.
webkupiec.pl |
Sprzedawca broni to kryminał napisany przez Hugha Lauriego. Tak, aktora znanego przede wszystkim z roli obdarzonego specyficznym poczuciem humoru doktora House'a. W książce również mamy do czynienia ze specyficznym poczuciem humoru. Mniej więcej raz na stronę pojawia się jakiś (w zamyśle) zabawny tekst, cyniczna odzywka lub myśl-skojarzenie głównego bohatera-narratora. Dużo tego. Przy moim poczuciu humoru było to wszystko śmieszne raczej na zasadzie: "aha, tutaj był żarcik, hah", niż "HAHAHAHA", ale i tak uważam to nagromadzenie żarcików za pewną charakterystyczną cechę, wyróżniającą tę książkę. Chociaż nie chciałabym uchodzić za znawcę kryminałów, nie przeczytałam ich zbyt wiele. W Sprzedawcy broni pierwsze rozdziały nie oznaczają początku intrygi, ona trwa już jakiś czas. I to co z początku wydaje się być kwestią jednego zlecenia zabójstwa, okazuje się (uwaga, spoiler) grubą sprawą, w którą zamieszane są i siły rządowe, i różne państwa, i ekolodzy, u mafiosi. Niezbyt odkrywczy schemat, aczkolwiek wciągający, z raczej zaskakującym zakończeniem. Podsumowując, czyta się to fajnie, ale szczena nie opada.
Od paru miesięcy (!) miałam też w kategorii "w trakcie czytania" Olivera Twista Charlesa Dickensa. Wpadłam na pomysł, aby ściągnąć sobie e-booka i czytać na smartphonie. I tak sobie czytywałam po kilka stron od czasu do czasu, ale ciągnęło się to tak długo, że postanowiłam w końcu wypożyczyć tradycyjną książkę, i w ten sposób dokończyć powieść, bo zaczynałam już zapominać, co było na początku. Jaki z tego morał? Jako e-booki czytać powinnam pozycje mniejsze objętościowo.
rogerbourland.com |
Lubię Dickensa. Chociaż bardziej tego z Klubu Pickwicka, niż z Olivera Twista, w którym, z racji innego wirtualnego odbiorcy, brak tych dickensowskich smaczków. Ale i tak, ta cała szaro-bura atmosfera XIX-wiecznej Anglii ma dla mnie wiele uroku. Schemat fabularny wydał mi się bardzo podobny do... Sprzedawcy broni, choć to pewnie dlatego, że te dwie lektury zbiegły mi się w czasie. Jest intryga, w którą wchodzimy w trakcie, i choć na początku wydaje się, że to całkiem prosta historyjka, to z biegiem czasu okazuje się, że sprawa jest dużo grubsza. A na końcu rozwiązanie, i Oliver żyje długo i szczęśliwie. No, bo jakżeby inaczej, przecież taki ładny i szlachetny chłopiec nie mógł pochodzić z nizin społecznych, nie? To kurczę przykre, i dyskryminujące te całe niziny, no. Swoją drogą, film Polańskiego, z tą całą uroczą szaro-burością, był dla mnie kilka lat temu tak bardzo sugestywny, że do teraz Oliver i Fagin mają dla mnie twarze młodego Barney'a Clarka i Bena Kingsley'a.
miastokobiet.pl |
Właśnie przeczytałem Sprzedawcę broni i zgadzam się,że czyta się to z przyjemnością. Co do oceny, to u mnie inaczej rozłożyły się akcenty za i przeciw...
OdpowiedzUsuń