Aż mnie dziwi, że tyle nam ostatnio każą pisać na tych studiach z dziennikarstwa, no kto by się spodziewał. Stąd - mniej mnie tutaj. Ale teraz, wyjątkowo, bo chcę sama sobie zachować cytat, który bardzo przypadł mi do gustu.
Swoją drogą, trwają Święta. Jakoś nie pasuje mi tutaj życzenie Wesołych Świąt; wizualizując to sobie, widzę od razu taki świetlisty napis na granatowym niebie, przystrojony gałązkami ostrokrzewu. Może lepiej Radosnych Świąt? Radość to nie to samo co wesołość. Bardziej odpowiada mi chyba życzenie przeżycia Świąt, a przede wszystkim dnia Zmartwychwstania Pańskiego, w Radości. Bo jest z czego się radować!
Pan Darling lubił przechwalać się wobec Wendy, że jej mama nie tylko go kocha, ale także szanuje. Był on jednym z tych przenikliwych ludzi, którzy znają się na akcjach i kapitałach. Oczywiście nikt się na tym naprawdę nie zna, ale on sprawiał wrażenie, że się zna, i często mówił, że akcje spadły, a kapitały się podniosły, takim tonem, który powinien był zmusić każdą kobietę do szacunku.Dobra, absolutnie żadna ze mnie feministka, nie będę analizować ile obrzydliwych oznak poniżania kobiet można tutaj znaleźć. Moją uwagę zwróciło coś innego: absolutna prawda na temat giełdy. Oczywiście nikt się na tym naprawdę nie zna. To wszystko wyjaśnia! Dlatego nie jestem w stanie pojąć, o co w tym wszystkim chodzi, ba, dlatego nikt do tej pory nie był w stanie mi tego wytłumaczyć! Po prostu, tego nie wie nikt. Nie żebym jakoś koniecznie chciała się dowiedzieć, na czym giełda polega. W całym skomplikowaniu życia akurat to wydaje mi się zupełnie nieważne. Wracając do cytatu - dopiero 6. strona książki (dodam, że pisanej dość dużą czcionką), a wiem, że lubię Jamesa Matthewa Barrie'go jako pisarza. Bliskie mi poczucie humoru, bliska mi wrażliwość, bliskie mi spostrzeżenia. Piotruś Pan. Nigdy wcześniej tego nie czytałam. Poczułam ostatnio na pewnych zajęciach z kulturoznawstwa, na których prowadzący zaczął opowiadać o książkach dla dzieci, jakie mam braki w dziecięcych lekturach. Jako brzdąc czytałam naprawdę dużo, ale w zasadzie ciągle to samo. Ulubiona książka dzieciństwa - Dzieci z Bullerbyn - rozleciała się z powodu nadmiernego eksploatowania, w kiepskim stanie jest też seria o Ani z Zielonego Wzgórza i pierwsze tomy Jeżycjady, nie mówiąc już o Harrym Potterze. Zwłaszcza Więzień Azkabanu nie wygląda najlepiej; został oblany wodą z Morza Śródziemnego, i nie jest to wcale moja wina. Lubiłam więc te książki, które już wcześniej czytałam, i sporo na tym straciłam. Dlatego teraz nadrabiam zaległości. Pierwszą taką była Alicja w Krainie Czarów kilka miesięcy temu (impulsem był film Burtona, na który i tak nie poszłam). Teraz - Piotruś Pan, bo być może wezmę sobie jako temat zaliczeniowy innych zajęć z kulturoznawstwa film Marzyciel. Jaki z tego wniosek? Kulturoznawstwo inspiruje. A te przyjemne, ale mądre lektury są fantastyczną odskocznią od tego, co bywa ciężkie, trudne w odbiorze, a co muszę czytać na różnorakie zajęcia. Polecam, ja.
Swoją drogą, trwają Święta. Jakoś nie pasuje mi tutaj życzenie Wesołych Świąt; wizualizując to sobie, widzę od razu taki świetlisty napis na granatowym niebie, przystrojony gałązkami ostrokrzewu. Może lepiej Radosnych Świąt? Radość to nie to samo co wesołość. Bardziej odpowiada mi chyba życzenie przeżycia Świąt, a przede wszystkim dnia Zmartwychwstania Pańskiego, w Radości. Bo jest z czego się radować!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz