"Spraw, byśmy zawsze umieli dzielić się z potrzebującymi dobrami materialnymi i duchownymi."Aby uniknąć sytuacji: "To mój ksiądz, nie oddam, poszukaj sobie własnego!"
I: spójnik przyłączający zdanie o treści niezgodnej z tym, co można wnioskować na podstawie zdania poprzedzającego;
II: partykuła komunikująca, iż to, o czym mowa w zdaniu, jest niezgodne z przewidywaniami mówiącego.
poniedziałek, 30 września 2013
akcja: podziel się duchownym
sobota, 28 września 2013
"W imię" na deonie
http://muszka.blog.deon.pl/2013/09/28/w-imie-dobrej-kinematografii/ - moje refleksje po filmie "W imię..." Małgośki Szumowskiej
poniedziałek, 16 września 2013
The 100 Day Movie Challenge
piosenki już były, to teraz filmy.
Day 01: The last film you saw at the cinema. Dzień Kobiet. (To było dawno, w tym momencie byłby to Czarny czwartek)
Day 02: A film released on the same year that you were born. Edward Scissorhands, Edward Nożycoręki, 1990. Ja widziałam go (abo chociaż fragmenty...) parę lat później, mogłam mieć wtedy z 9 lat, wywarł na mnie spore wrażenie, bo potem przygotowując z ciocią fasolkę szparagową udawałam, że odcinam końcówki palcami-nożyczkami, jak Edward Nożycoręki. Przerażona ciocia wyraziła nadzieję, że jako takie małe dziecko nie oglądałam tego filmu. O ile pamiętam, nie wyprowadzałam jej z błędu. ("Kuzyn mi opowiadał...")
Day 03: A film you currently want to see. Jeju, takich filmów jest masa! Ale tak najbardziej currently to "Batman: Początek", bo wczoraj w nocy oglądałam "Mrocznego Rycerza" i mi się podobało, a dziś w telewizji będzie leciał właśnie "Batman: Początek", na dodatek jutro zajęcia o Nolanie.
Day 04: A film released when you were ten years old. Erin Brockovich, reż. S. Soderbergh. Jeden z moich ulubionych filmów. Nie tylko dlatego, że lubię Julię Roberts. Bardzo lubię Erin Julii Roberts, tak hm, na swój specyficzny sposób niezmiernie kobiecą, no!
Day 05: A film you watched with your parents. Ale że z obojgiem na raz? Trudna sprawa, moi rodzice mają zupełnie odmienny gust filmowy, widziałam wiele filmów z Mamą, i wiele z Tatą, ale żeby tak razem...? Przychodzi mi do głowy "Notting Hill", reż. R. Michell, bo to na pewno oglądaliśmy wszyscy razem ogromną wielorodzinną rodziną pewnego razu w Gaju-Grzmięca. I od tej pory Spike jest w naszym domu postacią kultową. Chicks love grey.
Day 07: A film that hasn't got a sequel, but should. Przychodzi mi do głowy Notting Hill, ale... sequele mają zdolność do psucia atmosfery, więc może lepiej nie. Eragon! Chociaż był kiepski, to ja bym i tak chciała zobaczyć resztę Dziedzictwa na ekranie. No i przy słabej pierwszej części lepsze kolejne mogłyby zatrzeć ten niesmak...
Day 08: The last film you watched. "Źródło" D. Aronofsky'ego.
Day 09: Your favourite animated film. Ale mam jeden wybrać? Impossibru! No i "animated", hm, to takie raczej jak "Shrek" też? No, niech będzie że tak. Więc "Shrek", bo ten pierwszy jest absolutnie genialny. A ze "zwykłych" animacji nie umiałabym wybrać jednej.
Day 10: A great film from the 80's. No przecież, że Imię Róży.
środa, 11 września 2013
Jobs / Czarny czwartek
Gdyby ktoś był zainteresowany moją recenzją filmu "Jobs" z portalu Kulturalny Toruń, to zapraszam serdecznie: klik.
Obejrzałam też na dniach film "Czarny czwartek. Janek Wiśniewski padł". Tak poniekąd przygotowując się do "Wałęsy. Człowieka z nadziei". Produkcje tego typu traktuję głównie edukacyjnie. W szkole zazwyczaj brak czasu na dokładne omówienie ostatnich kilkudziesięciu lat z historii Polski (nie wiem no, może poświęćmy na to trochę WOSu?), dlatego ja na przykład pisząc którąś z próbnych matur, która dotyczyć miała m.in. wydarzeń w Poznaniu w 1956 r., opierałam się w głównej mierze na książce Małgorzaty Musierowicz "Kalamburka". Stamtąd wiedziałam na ten temat dużo więcej niż ze szkoły.
"Czarny czwartek" także niesie ze sobą duży potencjał edukacyjny, opowiada historię w taki sposób, że rzeczywiście można ją zrozumieć. A nawet poczuć - te emocje. Ja się wczuwałam! Ciekawy pomysł z uczynieniem głównym bohaterem wcale nie kogoś w centrum wydarzeń, prowodyra czy szefa komitetu strajkowego, ale kogoś, kogo to wszystko dotknęło trochę przypadkowo. Może bez jakiegoś specjalnego "efektu wow!", ale całkiem porządnie zrobione kino.
I po raz któryś - Harry Potter i Insygnia Śmierci, cz.2. Jeju, nie lubię błędów i niepotrzebnej hollywoodzkości w filmach o Harrym Potterze. Przede wszystkim nie lubię tego, że w trzeciej części podczas meczu quidditcha Harry w filmie naprawdę widzi Ponuraka w chmurach. W takim wypadku oznaczałoby to jego rychłą śmierć. W książce za każdym razem, gdy wydawało mu się, że widzi Ponuraka, to był to Syriusz-Animag, który w ten sposób chciał się Harry'emu poprzyglądać niezdemaskowany. A w filmie Harry widzi nagle chmurę, która wygląda jak Ponurak. Niby jak Syriusz miał się nagle przetransformować w chmurę? Bez sensu. Zawsze mam w tym momencie wrażenie, że reżyser/scenarzysta nie zrozumiał książki.
W tzw. "ósmej części" bardzo przeszkadza mi, że przemieniona w Bellatrix Lestrange Hermiona nadal mówi głosem Hermiony (i to na dodatek z dubbiniem, ech.). Skoro użyła eliksiru wielosokowego, to jej struny głosowe i cała reszta aparatu mowy też przyjęła postać tych organów u Bellatrix, więc skąd głos Hermiony? Głos nie jest przecież przypisany do osobowości, jeny. To wypacza ideę eliksiru wielosokowego, który po prostu zamienia nasze ciało w ciało drugiej osoby, tak, że różnicy nie widać w wyglądzie, a jedynie w zachowaniu. I głos też powinien się zmienić, ot co.
No i - romans Neville'a z Luną. No bez przesady, w paczce przyjaciół nie wszyscy muszą się zakochiwać między sobą. Według Rowling Neville ożenił się z Hanną Abbot, nie było tam ani słowa o romansie z Luną. No.
Obejrzałam też na dniach film "Czarny czwartek. Janek Wiśniewski padł". Tak poniekąd przygotowując się do "Wałęsy. Człowieka z nadziei". Produkcje tego typu traktuję głównie edukacyjnie. W szkole zazwyczaj brak czasu na dokładne omówienie ostatnich kilkudziesięciu lat z historii Polski (nie wiem no, może poświęćmy na to trochę WOSu?), dlatego ja na przykład pisząc którąś z próbnych matur, która dotyczyć miała m.in. wydarzeń w Poznaniu w 1956 r., opierałam się w głównej mierze na książce Małgorzaty Musierowicz "Kalamburka". Stamtąd wiedziałam na ten temat dużo więcej niż ze szkoły.
"Czarny czwartek" także niesie ze sobą duży potencjał edukacyjny, opowiada historię w taki sposób, że rzeczywiście można ją zrozumieć. A nawet poczuć - te emocje. Ja się wczuwałam! Ciekawy pomysł z uczynieniem głównym bohaterem wcale nie kogoś w centrum wydarzeń, prowodyra czy szefa komitetu strajkowego, ale kogoś, kogo to wszystko dotknęło trochę przypadkowo. Może bez jakiegoś specjalnego "efektu wow!", ale całkiem porządnie zrobione kino.
I po raz któryś - Harry Potter i Insygnia Śmierci, cz.2. Jeju, nie lubię błędów i niepotrzebnej hollywoodzkości w filmach o Harrym Potterze. Przede wszystkim nie lubię tego, że w trzeciej części podczas meczu quidditcha Harry w filmie naprawdę widzi Ponuraka w chmurach. W takim wypadku oznaczałoby to jego rychłą śmierć. W książce za każdym razem, gdy wydawało mu się, że widzi Ponuraka, to był to Syriusz-Animag, który w ten sposób chciał się Harry'emu poprzyglądać niezdemaskowany. A w filmie Harry widzi nagle chmurę, która wygląda jak Ponurak. Niby jak Syriusz miał się nagle przetransformować w chmurę? Bez sensu. Zawsze mam w tym momencie wrażenie, że reżyser/scenarzysta nie zrozumiał książki.
W tzw. "ósmej części" bardzo przeszkadza mi, że przemieniona w Bellatrix Lestrange Hermiona nadal mówi głosem Hermiony (i to na dodatek z dubbiniem, ech.). Skoro użyła eliksiru wielosokowego, to jej struny głosowe i cała reszta aparatu mowy też przyjęła postać tych organów u Bellatrix, więc skąd głos Hermiony? Głos nie jest przecież przypisany do osobowości, jeny. To wypacza ideę eliksiru wielosokowego, który po prostu zamienia nasze ciało w ciało drugiej osoby, tak, że różnicy nie widać w wyglądzie, a jedynie w zachowaniu. I głos też powinien się zmienić, ot co.
No i - romans Neville'a z Luną. No bez przesady, w paczce przyjaciół nie wszyscy muszą się zakochiwać między sobą. Według Rowling Neville ożenił się z Hanną Abbot, nie było tam ani słowa o romansie z Luną. No.
środa, 4 września 2013
Tom Szaman i czarodziejska góra
A: Tyle spędziłaś czasu na czytanie, a ciągle te same książki, Jeżycjada, Ania z Zielonego Wzgórza po 10 razy, bez sensu. Mogłabyś w tym czasie tyle klasyki przeczytać!
Ja: Przecież teraz czytam klasykę! W tym momencie, dla przykładu, Czarodziejską Górę Tomasza Manna.
M: Toma Szamana?
Ja: Przecież teraz czytam klasykę! W tym momencie, dla przykładu, Czarodziejską Górę Tomasza Manna.
M: Toma Szamana?
Subskrybuj:
Posty (Atom)