Żaba zabrała się ochoczo za składanie tej plastykowej szafeczki, która obecnie miała formę płaskiego pakietu. Lubiła takie łamigłówki: wszystko się zgadzało, zawsze wystarczało śrubek, części układały się w logiczną całość, wystarczyło po prostu postępować według schematu, załączonego do opakowania. Szkoda, że na układance o wiele trudniejszej, jaką jest życie, nie ma podobnych, prostych i niezawodnych, instrukcji technicznych. (M. Musierowicz, Żaba, s. 170.)Też lubię takie łamigłówki. Jeśli tylko posiadam instrukcję, wszystkie części i wymagane umiejętności, to składanie szafek, krzeseł, półek i innych rowerów stacjonarnych jest dla mnie wręcz przyjemnością. Podobnie jak układanie puzzli.
Im trudniejszy obrazek, tym bardziej wsiąkam w próby dopasowywania do siebie kolejnych elementów, i znajdywania im odpowiedniego miejsca w dopiero nadchodzącej całości. I choć wiele demotywatorów powstało już na temat tego, że życie jest jak układanie puzzli, i kilka piosenek korzystało z tego motywu (dla przykładu, bo nadchodzi koncert - Coldplay Talk "Are you lost or incomplete? Do you feel like a puzzle, you can't find your missing piece?" albo Scientist "I was just guessing at numbers and figures, pulling your puzzles apart", to ja się nie zgadzam. Życie nie jest jak układanie puzzli. W puzzlach od początku wiemy, co ma powstać z układanki, znamy obrazek z pudełka. Każdy kawałeczek od początku ma swoje konkretne miejsce, wiadomo, do czego do podporządkować. Nie, życie nie jest jak puzzle.
Chyba że puzzle Wasgij. W puzzlach Wasgij, owszem, jest pewien rysunek na okładce, ale z układanki powstaje coś zupełnie innego, inna część tej samej sytuacji. Dla przykładu, w moich puzzelkach na okładce widnieli przestraszeni piłkarze, a ułożyć należało rysunek przedstawiający to, czego oni się tak bardzo przestraszyli. Mamy więc kilka wskazówek, i kilkaset puzzli, co do których na początku w ogóle nie wiadomo co z nimi zrobić. Jednak wytrawny układacz ma swoje strategie, wie jak wykorzystać to, co widzi, wie, z jakich podpowiedzi i rad korzystać, i powolutku, z kawałeczków, na początku nie składających się w zupełnie nic, tworzy obrazek. Nie bez błędów - bo komuż nie zdarzyło się pobłądzić? Ale w końcu wszystko składa się w mający sens obrazek, każdy kawałek jest po coś, każdy fragment jest potrzebny. Fascynująca zabawa, te puzzle Wasgij.
W pewien niedoskonały sposób odzwierciedla fascynującą przygodę, jaką jest życie. Mam w nim pewien dobrze znany mi obrazek, to wszystko, co już miało miejsce, moją przeszłość. I z całej masy kawałków w teraźniejszości powoli układam nieznane; to, co jest po drugiej stronie - moją przyszłość. Wiele elementów zdaje się nie pasować do tej układanki; inne za nic nie chcą zająć tego miejsca, które wydaje mi się dla nich odpowiednie; z częścią w ogóle nie wiem co mam zrobić. Czasami już wszystko jest bez sensu i nic się nie układa, ale po jakimś czasie okazuje się, że kilka puzzli włożyłam nie tam gdzie trzeba. Drobna korekta popełnionych błędów i znów jest w porządku, układanie idzie dalej. Biorąc pod uwagę podpowiedzi z pudełka, to co już było i pewne ogólnodostępne wskazówki, powoli zapełniam obrazek. Okazuje się, że kawałeczki idealnie pasują do siebie; że jednak przedstawiają nie to, co myślałam że przedstawiają; odłożone na bok z poczuciem, że pochodzą z innego kartonika, później, po czasie, wspaniale wpasowują się w całość; każdy z nich był potrzebny, każdy miał sens. Potrzeba do tego dużo cierpliwości. Ale warto, aby powstał prawdziwie piękny obraz. Wiem, że będzie piękny, chociaż nie wiem dokładnie, co na nim będzie. Życie pokaże.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz