Radio Roxy puszcza muzykę najbardziej zbliżoną do tej, której ja słucham sama z siebie, do tej z mojego komputera i odtwarzaczy. Chociaż być może trochę za dużo u nich Strachów na lachów i hapysadu, no ale - ja też przecież wciąż mam folder "happysad" na komputerze. To jednak da się przeżyć, miło czasami z sentymentu pośpiewać, że miłość to nie pluszowy miś ani kwiaty, i że chodzi o to by od siebie nie upaść za daleko jak te dwa łyse kamienie nad rzeką. Ale niestety przeżyć nie jestem w stanie kretyńskiej porannej konferansjerki Tymona Tymańskiego i Piotra Kędzierskiego. OK, robienie z siebie kretyna bywa sympatyczne, ale nie w taki sposób! Gimnazjalne żarty sprowadzajace wszystko do seksu i odchodów nie są w dobrym guście. Albo puszczanie wywiadu od tyłu, że niby to rozmowa z szatanem. No proszę. I absolutnie nie oburza mnie to dlatego, że jestem babą z Kościoła. Nie nie. To jest po prostu obiektywnie poniżej poziomu. Niby to tylko poranny program, 3 godziny kretynienia a potem można radia spokojnie posłuchać? To byłoby zbyt piękne. Niestety, potem w ciągu dnia i innych programów, podjarani tym programem realizatorzy co i rusz puszczają jakieś niby najlepsze teksty z poranka, przypominając tę żenadę. To naprawdę strasznie słabe.
Za to wieczorami - cud miód. Zwłaszcza w audycjach Noviki czy Kasi Nosowskiej i Pawła Kowalczyka. Wiadomo, że ja to Nosowską prawie że wielbię, więc te dwie poniedziałkowe godziny bardzo lubię. Wytwarzają z Pawłem (jej partnerem) podczas audycji taki intymny klimat, trochę jakbyśmy siedzieli u nich w domu na kanapie, podczas jakichś wieczornych pogaduch, do których oni puszczają świetną muzykę z płyt. Urocze! Bez zagłębiania się w jakąś nadmierną prywatność, urocze tak po prostu, mimo iż Kasia momentami wychodzi troszkę na taką zrzędę, ale to i tak jest urocze. I na szczęście nie przerywają tego wyjątkami z Kędzierskiego i Tymańskiego. Kurczę, wydawało mi się zawsze, że Tymon to taki muzyk z klasą, a tu taka żenada. Nie rozumiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz