Cristiada, reż. Dean Wright
Jestem chrześcijanką, oglądałam "Cristiadę". Iii... zaczynają się dylematy, jak tu do tego filmu podejść. Co napisać, co jeszcze nie zostało w internecie na ten temat umieszczone?Sama historia, wiara w ewangeliczne wartości, walka o prawo do uczestnictwa w Eucharystii, umieranie z krzykiem "Niech żyje Chrystus Król" - no jasne, że mnie porusza. No jasne, że zmusza też do myślenia - czy ja bym tak potrafiła? Tylko że... To jakoś tak wszystko zostało pokazane jednowymiarowo. Może i trudne chwile, ucisk z zewnątrz, konieczność męczeństwa uświęcają. Jednakowoż i historia naszego kraju, i chociażby moje doświadczenie różnych relacji, rozmów, spotkań pokazują, że sprawa nie jest tak prosta. Nie dla wszystkich wybory są tak oczywiste i jasne.
Sposób opowiedzenia filmu - byłam zdziwiona, że mimo, iż trwał tak długo (prawie 2,5 h!) to nie nudził mnie ani trochę. Z rozmachem, raczej zgrabnie. Mam zastrzeżenia co do zakończenia - czegoś mi w nim zabrakło. A i w całym filmie zabrakło... no tych dylematów. Tych wspominanych już wyżej.
Dodatkowy problem - stroje i uroda aktorów/bohaterów bardzo kojarzyły mi się z argentyńskimi telenowelami. No niestety.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz