Drogi blogiczku (?),
na początku chciałam przeprosić, że tak dawno nie pisałam. Sporo się działo. Więc teraz takie podsumowanko z paru dni/tygodni tego, co tu powinno się pojawić.
http://www.poczytaj.pl/147347 |
Po pierwsze, literacko - przeczytana książka Pokarm życia. Tajemnica Eucharystii pióra Christopha kard. Schönborn. Miałam ją w domu od paru miesięcy, i koniecznie chciałam przeczytać przed rekolekcjami poświęconymi właśnie Eucharystii. Rekolekcje minęły, i teraz trudno mi cokolwiek powiedzieć o tej książce, gdyż treści w niej zawarte zlewają mi się z tym, co omawialiśmy na rekolekcjach. Mimo pozornego uporządkowania rozdziałów, książka wydała mi się bardzo chaotyczna. I płytka. Szalenie trudno zgłębić Tajemnicę Eucharystii na 150 stronach małego formatu. Pewne aspekty zaznacza w ciekawy sposób (dobre wrażenie zrobiły na mnie pierwsze rozdziały, poświęcone starotestamentalnym źródłom Eucharystii, oraz ostatnie, o ograniczeniach w przyjmowaniu Komunii Świętej i ekumenicznym Jej aspekcie), reszta - trochę po łebkach. Nie potrafię rozgryźć wirtualnego, zakładanego czytelnika - nie porwie ona kogoś, kto zupełnie nie rozumie Mszy Świętej, a dla kogoś, kto w tym temacie trochę już wie, będzie jedynie zarysowaniem tematu, oprócz paru ciekawostek wnoszącym niewiele.
http://www.stopklatka.pl/film/film.asp?fi=16302&sekcja=galeria&zdjecie=2 |
Po drugie, filmowo - obejrzane Jasminum w reżyserii Jana Jakuba Kolskiego. Chyba powinnam zobaczyć ten film jeszcze raz, by opisać go jakoś dokładniej, bo w tym towarzystwie, które widziało film po raz piąty, i w którym trudno usiedzieć w skupieniu, bo coś się ciągle przypomina, i w którym najzwyczajniejsze kwestie aktorów zaczynają nagle się z czymś kojarzyć - trudno się skupić na filmie. Ale nastrój filmu cudny! Cudny klasztor, lubię cudne klasztory, zamki, i w ogóle wszelkie stare budowle. Cudne, nie narzucające się poczucie humoru. Cudne aktorstwo Gajosa, Ferencego, i tej małej dziewczynki, której obecność tamże rzeczywiście kojarzyć się może z Amelią, choć sama na to nie wpadłam. Bardziej narzuciło mi się podobieństwo motywu z zapachami do historii z filmu Pachnidło. I niby wszystko cudnie, ale czegoś mi w tym filmie zabrakło. Porekolekcyjnie zabrakło mi obecności Boga w klasztorze, ale też po prostu jakiejś głębi - bo chociażby wątek miłosny Lindy z młodą mieszkanką Jaśminowa jest, hm, żenujący. Miły filmik, i tyle.
Po trzecie, literacko-podróżniczo. Spędziłam kilka dni wraz z Tatą i bratem (a w sumie dwoma braćmi, ale bardziej jednym, ale to inna historia) w Pułtusku, mieście kojarzącym mi się przede wszystkim z Wspomnieniami niebieskiego mundurka, którymi zaczytywałam się jako dziewczynka. Chodzenie po miejscach znanych z kart literatury ma dla mnie jakiś magiczny wymiar. Przyglądałam się kilka minut obecnemu liceum im. Piotra Skargi, mając nadzieję, że gdzieś zza muru mignie mi niebieskie kepi Sprężyckiego lub Kozłowskiego; budził mnie dzwon, który tamtych chłopaków budził do szkoły; chodziłam uliczkami, zastanawiając się, na którym pułtuskim podwórku Ślimak dostał lanie; przyglądałam się Narwi, w której dokonywali wyczynów pływackich; mam też zdjęcie przed domem, w którym mieszkał Wiktor Gomulicki, autor Wspomnień. Ale Pułtusk ma też pozaniebieskomundurkowe atuty. Zachwycił mnie zamek, w którym mieszkaliśmy - nawet będąc ubrana w dresy, chodząc po nim, czułam się jak księżniczka. No i bazylika kolegiacka, która jest wręcz przecudowna, i wieża ratuszowa, w której czułam się jak w domu Muminków, świetny na spacery wał nad Narwią... I te dziwne, półtuskie połówki. Na przykład - kot w połowie szary, w połowie rudy, i taki oto pomnik bł. Jana Pawła II przy kolegiacie.
B: Dlaczego papież płynie tutaj na połowie łodzi?
M: Bo jesteśmy w Półtusku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz