I: spójnik przyłączający zdanie o treści niezgodnej z tym, co można wnioskować na podstawie zdania poprzedzającego;
II: partykuła komunikująca, iż to, o czym mowa w zdaniu, jest niezgodne z przewidywaniami mówiącego.

czwartek, 30 maja 2013

Oszukane - udane czy zmarnowane?

"Oszukane", reż. M. Solarz.

Nieco oszukałam i ja, powinnam napisać o tym filmie już dawno, ale trochę pochłania mnie sesja. Ostatnie chyba ze cztery dni oddałam jej w zupełności, i teraz nadszedł czas na nadrabianie zaległości blogowych (tzn. pisanie własnych notek, ale i czytanie innych!), póki mam odrobinkę czasu przed kolejnym atakiem pani S. 
Poza tym miałam po seansie nieco ambiwalentne odczucia i niepoukładane refleksje. Zaczęłam więc posiłkować się innymi recenzjami, i teraz już trudno jest mi oddzielić to, co wymyśliłam sama, od tego, co zasłyszałam/przeczytałam u innych... Najciekawszy w spostrzeżeniach był chyba ten tekst z filmwebu, choć dostrzegam tam odrobinę naginania faktów pod swoją tezę. (No i nie zgadzam się z ogólnym wydźwiękiem tej recenzji...)
Najlepsza w tym filmie jest historia będąca podstawą scenariusza. Wstrząsająca, zmuszająca do refleksji. Z powodu niedopatrzenia (ale czy na pewno? w filmie chyba nie dowiadujemy się, jak do tego doszło) w szpitalu podmieniono dzieci. Jedną bliźniaczkę zamieniono na inną dziewczynkę. Rodzina wychowuje więc jako bliźniaczki dwie niespokrewnione ze sobą dziewczyny, a samotna matka - jedną niespokrewnioną ze sobą bliźniaczkę (to trochę skomplikowane, ale nie chce mi się robić do tego diagramiku w Paincie - w filmie widać od razu kto jest kto, bo wszyscy z jednej rodziny są mniej więcej rudzi, a w drugiej to bruneci. no i jeśli cała twoja rodzina zamawia herbatę, a ty wolisz kawę, to wiedz, że coś się dzieje, i prawdopodobnie nie jesteś spokrewniona z nimi, ale z kimś innym, kto też woli kawę).
ruda, rudy, brunetka, ruda, ruda, brunetka /prasa.tvn.pl

środa, 15 maja 2013

Lubomski Again, relacja again

Koncerty Mariusza Lubomskiego mają w sobie coś uroczego, co szalenie trudno uchwycić i ubrać w słowa... ale starałam się jak mogłam i zachęcam do zapoznania się z efektem tych starań:

http://kulturalnytorun.pl/wydarzenia/koncerty/lubomski-again-relacja-z-koncertu, czyli relacja Marianny Muchy z koncertu Mariusza Lubomskiego Again w Dworze Artusa.
A użyte przeze mnie sformułowanie "nieco starsi melomani" wywołało nawet coś na kształt drobnej dyskusji na fanpage'u Mariusza Lubomskiego... Czuję się taka ważna!

wtorek, 14 maja 2013

rodzina muchów od kuchni


W razie gdyby ktoś jeszcze nie widział:

Wzięliśmy rodzinnie udział w projekcie "Rodzina od kuchni". Świetne zdjęcia zrobił nam Jakub Grabowski (Fotograbowski!), można je zobaczyć na placu Rapackiego (do soboty) lub też na stronie http://fotograbowski.pl/wystawa-rodzina-od-kuchni  "Nasze" zdjęcia są na końcu.

- Zdjęcie z całą rodziną ma więcej lajków, niż zdjęcie z Cezarym Pazurą.- Jaki z tego wniosek?- Dla internautów wciąż bardziej liczą się wartości rodzinne, niż kariera i pieniądze.

piątek, 10 maja 2013

o nie, Ofelie

Ofelie, reż. Wiktor Rubin, Teatr im. Wilama Horzycy w Toruniu.

"Chyba nie lubię teatru postdramatycznego" - pomyślałam kulturoznawczo, czując się dumna z tego, że umiem użyć tego pojawiającego się często na zajęciach sformułowania. Utwierdzam się w przekonaniu, że dużo bardziej podobają mi się zawsze spektakle w Horzycy realizowane według dramatów, zwłaszcza - klasyków dramatu, lub też innej Wielkiej Literatury ("Hamlet", "Dzika kaczka", "Zbrodnia i kara", "Maria Stuart", "Dziady" czy nawet "Kaleka z Inishmaan" albo "Królowa ciast"), niż różne postdramatyczne wymysły. Może jestem staroświecka. A może po prostu trzeba dobrego tekstu, żeby mi się spodobało? Chociaż jestem w stanie przyjąć, że i ze słabego tekstu może powstać świetne przedstawienie. Ale tutaj czegoś zabrakło, chociaż do końca nie wiem czego.
Może jestem też staroświecka, próbując wszystko w teatrze odczytać jako znak (kłania się metoda semiologiczna...), a tutaj byłam tym zmęczona, bo nie udało mi się wszystkiego rozgryźć. Nie wiem, czy to ja jestem zbyt głupia, czy tam nie wszystko miało sens?
Chociaż same historie związków artystek i artystów, podporządkowania, plagiatu, dominacji ciekawe, momentami pokazane bardzo ciekawie, (mimo iż?) genderowo (facet grający Sylvię Plath. Nagi facet grający Sylvię Plath).
Tylko że kurczę wszystko to nie składa mi się w jakąś zgrabną całość. Wręcz przeciwnie, całość wychodzi jakoś tak bardzo niezgrabnie.

środa, 8 maja 2013

świr

Dzień świra, reż M. Koterski

Tak, przyznaję się, dopiero teraz widziałam ten film. I tak, przyznaję się, jestem świrem. Albo przynajmniej boję się, że będę. Początek mnie zachwycił, potem nieco znużyła wulgarność. Mimo to, słusznie kultowy.

piątek, 3 maja 2013

turysta w piżamce

Rzadko kiedy żałuję, że jakiś post poszedł na blogu zbyt wcześnie (jak już, to jest wręcz odwrotnie, bo z wrodzonego i pieczołowicie pielęgnowanego lenistwa zdarza mi się pisać o jakimś wydarzeniu tak późno, że już nikogo nie interesuje moja relacja). Jednak tym razem tak jest. Gdybym nie spieszyła się tak bardzo z opisem Ściganych, mogłabym teraz napisać wspólny post tematyczny Słabe filmy z Angeliną Jolie. Bo Turysta doskonale się w ten temat wpisuje.

Turysta, reż. Florian Henckel von Donnersmarck

Kurczę, obsada Angelina Jolie i Johnny Depp brzmi świetnie! A potem jeszcze Paul Bettany i Timothy Dalton i spodziewać się można czegoś naprawdę fajnego... A Turysta po prostu przeciętny. Intryga strasznie nadmuchana, pompatyczna. Brak luzu i humoru chociażby z Pan i pani Smith, a pasowałoby to tutaj, bo główny motyw filmu nieco podobny (swoją drogą, Angelina Jolie idealnie pasuje do ról kobiet, które coś knują). Film po prostu nudny, zaskoczyło mnie dopiero samo zakończenie, trochę go uratowało (i jedyny zabawny tekst - o rzekomo brzydkiej fizjonomii Johnny'ego Deppa... Ok, w sumie dość zabawne było też to, że cały czas łaził w piżamce.) Choć niewiele brakowało, a bym do tej końcówki po prostu nie dotrwała. Może zbyt mało uważnie oglądałam, aby się takiego zakończenia domyśleć; podobno jest łatwe do przewidzenia. No i - zakochanie w 24h? Nie wierzę.
Plakat byłby dużo ciekawszy, gdyby zamiast bieli dano wzór z piżamki. Ale do tego trzeba trochę luzu.

czwartek, 2 maja 2013

Scumbag and GoodGuy Awards

2 maja, siedząc na kanapie, jedząc śniadanie i oglądając reklamy na Comedy Central w trakcie How I meet your mother wielmożny pan Antoni wymyślił nagrody Scumbag Awards i GoodGuy Awards. Impulsem było pojawienie się na ekranie Ashtona Kutchera w zajawce Różowych lat 70., co Antoni skomentował: Ashton Kutcher jest chyba najbardziej żenującym człowiekiem na ziemi. Siedząca nieopodal Marianna potwierdziła. Po chwili Antoni zaproponował stworzenie listy najbardziej żenujących ludzi, postaci, grup społecznych. Dla równowagi powstała też lista najfajniejszych. Postanowiono nazwać je Scumbag Awards i GoodGuy Awards, co może nie odzwierciedla istoty tych nagród w stu procentach, ale na pewno pasuje, tak po prostu. Bo jak tylko gdzieś pojawiają się postaci z poniższej listy Scumbagów, to jest od razu tak przykro, jak gdyby jakiś Steve pożyczył od Ciebie 50 złotych i w nieskończoność odkładał spłatę długu, tłumacząc się durnymi wymówkami. Niby nic wielkiego, a wkurza niemiłosiernie. Natomiast gdy pojawiają się gdzieś nasi GoodGuye, to jest tak miło, jak wtedy, gdy jakiś Greg pożycza 50 zł, oddaje w umówionym terminie, i jeszcze dokłada czekoladę Milkę albo Nussbeissera z okienkiem w ramach podziękowania za pomoc. Niby nic takiego, a jednak bardzo miło.
Złote Maliny są przyznawane dzień przed Oscarami, dlatego i my najpierw przedstawiamy listę zwycięzców Scumbag Awards. Absolutnie nie chodzi nam o szerzenie jakiejkolwiek nienawiści względem niżej wymienionych; nienawiść obca jest naszej kapitule. Zwracamy tylko, oczywiście niezmiernie subiektywnie, uwagę na ich denerwujący styl bycia, popełniane głupoty czy zdemaskowane zakłamanie. No bo zastanówcie się, czy oni naprawdę nie zasługują na ten tytuł? Wiadomo, że jest na świecie mnóstwo osób, które są też żenujące w sposób tak bardzo oczywisty, że aż nie chciało nam się ich tutaj wymieniać. To często wynika po prostu z ludzkiej głupoty, a na to nie zawsze ma się wpływ, tych osób jest nam po prostu żal. Ale ci tutaj, ci poniżej, oni robią coś więcej. Oni tą swoją głupotą emanują, nachalnie epatują, tak że aż o fuj. Brr. No i - zrezygnowaliśmy z umieszczania tam osób znanych nam prywatnie. Bo naprawdę, nie zależy nam na szerzeniu nienawiści, poza tym - jeśli ktoś jest po prostu żenujący, to trudno, bywa. Ale jeśli ktoś jest żenujący i ze swoją żenadą pcha się do mediów, to już gorzej. Wtedy trudniej chwycić za patyk i odepchnąć go, mówiąc weź idź bądź żenujący gdzie indziej...
  1. And the winner is... Ashton Kutcher! Nie mogło być inaczej; to jego postać zainspirowała powstanie tego plebiscytu. Żenujący, absolutnie głupkowaty, zarówno w swoich rolach filmowych, jak wtedy gdy jest sobą. Pamiętacie Punk'd na MTV? My wolelibyśmy zapomnieć. Szukając ilustracji do tego wpisu okazało się, że Scumbagiem został już nazwany przez kogoś wcześniej, więc nawet nie trzeba było mu w gimpie dorabiać czapeczki...
    Nawet nie wiedziałam, że zastąpili Charliego Sheena Ashtonem Kutcherem, ale to dość zabawne... Dlaczego? Dowiecie się czytając resztę listy Scumbagów.

środa, 1 maja 2013

senator Marcus Grechutus

NJMŁ: Dostałem 6 z historii, ze sprawdzianu ze starożytnego Rzymu. Możesz mnie przepytać.
Ja: Ok, no to powiedz mi, kiedy Rzym zbudowano?
A: Na to pytanie odpowie wam Marek Grechuta: "nie od razu, miła, nie od razu..."
Uwielbiam moich braci.