Jana ze Wzgórza Latarni, L.M. Montgomery
Jana. Jana. Jak można przetłumaczyć "Jane" na Jana? Ach! I jeszcze to jej ciągłe powtarzanie czuję się Janą. Jak można w ogóle poczuć się Janą? Wolałabym już, tak jak w Ani z Zielonego Wzgórza, Jankę. Albo Jane, sama mogłabym się całkiem dobrze poczuć Jane (jak Austen, w tych cudnych sukienkach). Ale Jana? Nie rozumiem.http://sp4zambrow.kei.pl/biblioteka/ biblioteka_files/ksiazka9.jpg |
Bohaterka trochę łajzowata, chociaż zazdroszczę jej że tak szybko ogarnęła prowadzenie domu, łącznie z gotowaniem i pieczeniem. Motyw ze zdjęciem faceta, które wycięła z gazety, a potem się okazało że to jej ojciec, wybitnie nierealistyczny. I te utarte montgomerowskie i ogólnie literackie schematy fabularne: zahukana dziewczyneczka mieszkająca ze srogą babcią, uratowana z tej sytuacji przez powracającego nagle do jej życia tatusia (Elżbietka z Ani z Szumiących Topoli); choroba bohaterki jako moment, w którym inni coś zrozumieją, naprawiają błędy i zaczynają być szczęśliwi - jak Ania podczas choroby Gilberta. Tutaj to rodzice Elżbiety po kilkunastu latach spotykają się nad łóżkiem córki, okazuje się że nadal się kochają, i żyją potem wszyscy razem długo i szczęśliwie. Pachnie banałem. Woń tę jednak przyćmiewa inny zapach. Słony zapach morza, starych sadów owocowych, leśnych polanek pełnych poziomek, pieczonego ciasta, czystego drewnianego domku z patchworkowymi narzutami na łóżkach. Tak, to ostatnie też ma dla mnie swój zapach.
Na Wyspie Księcia Edwarda jak zawsze cudownie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz