I: spójnik przyłączający zdanie o treści niezgodnej z tym, co można wnioskować na podstawie zdania poprzedzającego;
II: partykuła komunikująca, iż to, o czym mowa w zdaniu, jest niezgodne z przewidywaniami mówiącego.

środa, 31 października 2012

patron? Święta Kaśka od kołyski

Zbliża się nowa płyta Hey, oraz, mam nadzieję, koncert. A ja od ponad pół roku (dobrze ponad pół roku!) zwlekam z opisaniem ostatniej solowej płyty Nosowskiej, co należałoby jednak zrobić przed najnowszym wydawnictwem Hey. Wtedy, gdy miałam się za to zabrać, przyszły takie czasy, że o Nosowskiej w ogóle trudno było mi pisać, zbyt wiele by to odsłoniło; trudno było się w nią słuchać, bo to za bardzo bolało.
Dla mnie osobiście Katarzyna Nosowska to najbardziej kobieca z polskich tekściaro-wokalistek. Z tym że, no, ja jestem tylko jedną kobietą, i nie mogę się wypowiadać za nas wszystkie. Nie wiem do końca jak to jest. Może Nosowska potrafi uniwersalnie ująć w słowa te wszystkie kobiece uczucia, a może tak doskonale trafia po prostu we mnie? Odnajduję w niej siebie, tę moją kobiecą część (bo ideowo światopoglądowo trochę się z Katarzyną różnimy). I w tekstach, i w zachowaniach scenicznych i okołoscenicznych.
Jest takie znane nagranie z koncertu Hey MTV Unplugged, na którym Nosowska i Chylińska śpiewają Angelene. Nosowska mówi wtedy: i zaśpiewamy piosenkę PJ Harvey, czyli w ogóle mojej guru. Doskonale rozumiem sposób, w jaki wypowiada to ostatnie przytoczone przeze mnie słowo. Bo PJ to też moja muzyczna guru. I nawet w kolejce na jej koncert w Sali Kongresowej stałam, niesamowicie rozentuzjazmowana, tuż za Nosowską. Ale to tylko taka chwaliciekawostka.
http://bi.gazeta.pl/im/1/11030/m11030401.jpg

Wielokrotnie słuchałam Hey na żywo, mam też na DVD świetny Najmniejszy koncert świata (mimo to zawsze jak ten koncert leci w tv, to włączam i oglądam). I jak patrzę na Kasię na scenie, to widzę siebie. Stoi sobie taka Nosowska, i czujesz, jaka jest niepewna, jakby zażenowana sobą i faktem, że musi występować przed ludźmi. Ubiera te czarne sukienki, ogromne swetry a'la worki na śmieci, jakby chciała się w nich ukryć, coś z siebie zachować dla siebie, gdy tak wszyscy na nią patrzą. Dodaje często jakąś wymyślną fryzurę lub też inne okulary, jako element, który przyciąga uwagę, jednocześnie odciągając ją od samej wykonawczyni. Ucieka wzrokiem, jakby patrząc bardziej wewnątrz siebie, lub też w ogóle zamyka oczy, co pomaga nie odsłonić się, nie skupiać na tym, że patrzą, ale na tym, co w danym momencie należy zrobić. Stoi tam, nieco niezręcznie, jakby nie do końca wiedziała, co ze sobą zrobić na tej scenie, mimo że jest tam od wielu lat. Ze stresem, widać, jak prawie boli ją to, że jest tu teraz, że ludzie na nią patrzą, a ona musi się odsłonić.

Bo na pewno odsłaniają ją te teksty, które można tak osobiście odebrać. Które tak osobiście odbieram ja. I nie wiem, czy to znowu tylko u mnie, czy też u innych kobiet też, ale mam wrażenie, że Nosowska dotyka słowami całego spektrum emocjonalnych stanów kobiecości. Tych damsko-męskich.
Tworząc notatki do tego posta, podczas okienka, siedząc na wydziale na podłodze, opierając się plecami o mile ciepły kaloryfer, w tym momencie zagryzłam wargi, szukając słów, i bojąc się pisać dalej, czując, że będzie bardzo osobiście. No cóż, kobieta realizuje się w relacjach (a mężczyzna w samotnej walce, czy jakoś tak), więc nic dziwnego w tym, że to, co kobiece, łączy się z tymi no, sercowymi sprawami. Chociaż Nosowska trafia do mnie też w innych aspektach - też czuję się jak Cudzoziemka w raju kobiet, za mądra dla głupich, a dla mądrych zbyt głupia, i u mnie też zagłada kwiatów trwa, na koncentracyjnym parapecie. Ale chwila. Słucham Miłość, uwaga, ratunku, pomocy, i pierwszy raz widzę, że ta zagłada trwa właśnie z powodu tego, co w tytule. Takiego roztrzepania związanego ze stanem ni to zakochania, ni to przerażenia, bo jakiś on wypełnia nagle wszystkie myśli, zajmując sobą również te, które należą się kwiatom domagającym się wody. No tak. U mnie jednakowoż zagłada kwiatów to stan permanentny.
A skąd to przerażenie? A no stąd, że przecież on może zachować się jak chiński urzędnik państwowy, i stemplem odmowy zniweczyć jej plan. I pozostanie tylko sen, czmychnąć weń, zbiec jak tchórz, bo tu nic, tylko śmierć, usychanie tkanek, rozpacz że nie kocha jej.
Tym oto sposobem dowiodłam, iż Kasia trafia słowami i w początki, i końce związków. Trafia także w te miliony różnych sytuacjach pomiędzy. Doskonale oddaje uczucia kobiety tuż na starcie, zastanawiającej się, kim dla niej mógłby być, może czymś w dotyku miłym tak jak plusz. Kobiety zakochanej, z serią nagłych uderzeń ciepła pod pępkiem, samobójczo mu uległej, na tyle, by rzec: złam to serce na pół, przeżuwaj i spluń, chcesz, to połam na śmierć, cały kurz spod wycieraczki pod moją możesz wmieść, odpadek, śmieć, ja ci to zutylizuję, a ty idź, idź i błyszcz, promieniuj i świeć. Kobiety zazdrosnej z powodu samego faktu, że inne kobiety też istnieją, która gdyby mogła, schowałaby jego oczy w swojej kieszeni, żeby nie mógł oglądać tych, które są dla nich zagrożeniem. Kobiety tęskniącej, marzącej o tym, by on odezwał się, bo te dni ciszy, które ich dzielą, podpowiadają jej złe obrazy. Kobiety w związku po prostu, która chciałaby móc zanurzyć głowę w strumieniu jego świadomości, pytając kto tam? kto jest w środku?, a nie znajdując odpowiedzi, stwierdza: boję się boję się boję się o nas. Prosi więc, by kochał ją mimo wszystko, nawet jeśli czasem coś tyci czort zdania szyk przestawi jej, co się zdarza gdy jest taka zakochana i nim zamotana, i trudno złapać myśli (ok, przyznaję się bez bicia, że mi tyci czort szyk zdania przestawia również w najzwyklejszych sytuacjach). Kobiety przytłoczonej przez rzeczywistość, która w nim szuka pocieszenia, i chciałaby, by podzielił się z nią celsjuszy pękiem, które pod kurtką dla niej ma i spijał z jej ust rozgoryczenie, którym go poczęstuje. Dochodzą jeszcze nagrane przez Nosowską piosenki Osieckiej, mojej kolejnej fascynacji. Nikt tak jak Nosowska nie zaśpiewa na całych jeziorach ty, o wszystkich dnia porach ty czy Kto tam u ciebie jest?
To tak naprędce. Spisując to, co w głowie, bez specjalnego wsłuchiwania się w całą twórczość. A i tak powstał post-gigant. Mogłam podzielić na kilka. Ale niech już będzie jeden.
http://www.nosowska.pl/news.php?id=117
Taka właśnie notka na temat po prostu Kasi Nosowskiej chodziła mi po głowie od wielu miesięcy. Ale miało być przecież i o jej ostatniej solowej płycie "8". Tej, na której okładce z jednej strony mamy paluch z pomalowanym na niebiesko paznokciem, z drugiej - zagięte zapięcie nieco znoszonego stanika. Oho, będzie kobieco.
Już pierwsza piosenka, Rozszczep, po sytuacji dosłownie opisanej w utworze, każdym wersem bolała mnie tak bardzo, że nie byłam w stanie w ogóle słuchać tej płyty. Potem mamy chociażby Daj spać! kojarzące się z fenomenalną Erą retuszera, ale mnie zabawne i błyskotliwe, za to - poważniejsze, ze znanym już motywem ucieczki od bezsensu w sen. W następnym utworze Nosowska maluje wizję, której nie potrafię rozgryźć, ale która mnie zachwyca, z Polską - patchworkiem z województw i podmiotem lirycznym, moczącąym głowę w Bałtyku i opierającym stopę o Giewont. Jest też przelinkowana i przefejsowana prawie jak Gotye Nomada, nieco jak złam to serce na pół, ale znów - mocniej, poważniej, dramatyczniej... i to zaskakujące, ale prawdziwe bulimiczne serce... Wychodzi na jaw różnica światopoglądowa między mną a Nosowską - bo ja wiem, kto formuje z chmur ten kształt jakby smocze łby. Lubię tę leśną trąbkę w O lesie, dzięki której słyszę ptaki i widzę słońce prześwitujące przez igliwie i inne listowie, lubię i znaczenie śladów łopatkami w mchu, i czuję że idziesz, oddycham szybciej, musisz tu przyjść (i tylko szkoda, że porzucić miasto i przyjść będzie można na dobre dopiero na wiosnę). Właśnie. Sporo na tej płycie związku człowieka z naturą, sporo świetnych zbitek słownych i tematycznych jak np. w Ziarnie (chociaż denerwuje mnie w tej piosence wokal) i Tętencie (tak to się odmienia?). Parę perełek, parę nieciekawych, parę denerwujących fragmentów, ogólnie dobrze się słucha tej poważnej, onirycznej płyty.
W oczekiwaniu na nowy krążek, słucham singla Do rycerzy, do szlachty, do mieszczan. Nastrojowo bardzo podobne do "8". Czy cała płyta taka będzie, tak jak po "Unisex blues" podobne w nastroju było "Miłość, uwaga, ratunku, pomocy"? Przekonamy się niedługo. I postaram się płytę opisać tym razem szybciej.
Czy ktoś w ogóle dotarł do końca tej notki?

3 komentarze:

  1. Jeny. Przeczytałam jednym tchem tę notatkę i główne zdanie, które we mnie teraz siedzi i mam ochotę Ci krzyknąć z Brodnicy do Torunia "w koncu ktoś to ujął w słowa, co łazi we mnie od zawsze kiedy jej słucham! i ze mam tak samo jak Ty!". Za każdym razem kiedy słucham piosenek tej kobiety, mam wrażenie, że ona normalnie jest wielka. Jest wielka, bo wie wszystko. I nie dość, ze wie wszystko to jeszcze w jaki sposób o tym pisze. Nie jak ja "no boli mnie, więc pójdę spać". Kurcze. Jeśli ja nie potrafię się wysławiać, tak jej piosenki są moim najlepszym uzupełnieniem. I szczerze, to uwielbiam "8". Uwielbiam bo jest tak na wskroś kobieca, tak Nosowska wyciągnęła wszystkie zakręty i pokręty z siebie a przy okazji z milion kobiet. Ze mnie również zresztą. I może właśnie dlatego tej "8" nie lubię, bo może nie potrafię się w nią wpisać, w nią wejść i znaleźć tam coś swojego?
    I kurcze. Ma koncert 15 listopada w Od Nowie Hey i zawsze marzyłam, zeby podejść do tej kobiety i powiedzieć jak bardzo wiele dla mnie znaczą te słowa. Oczywiście to są tylko moje wizje. Wiem doskonale, że rzeczywistość wyglądałaby tak, że z wielkim burakiem na twarzy poprosiłabym ją o autograf, ewentualnie poszło by mi parę łez i czułabym się tak samo zażenowana wobec niej, jak ona wobec nas na koncertach.

    No. Dobra notka Marianna w ogóle. I z checią przeczytam Twoją opinię na temat nowej płyty (już we wtorek, aaaaa!), bo ja póki co po singlu jestem tak przekonana na 50/50. Chyba muszę przeczytać ten tekst z jakieś milion razy, zeby znaleźć coś i zrozumieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale pierdołę napisałam :P nie, ze "8" nie lubię, tylko, że "Polski" nie lubię :P

      Usuń
    2. no, skoro mamy tak samo, to jednak tak bardziej ogólnokobieco jest z Nosowską! :D świetna jest Kasia, co tu dużo mówić.
      A w "Polsce" bliskie jest mi bardzo to z Bałtykiem i Giewontem, bo mam tu niedaleko takie górki, na których można leżeć na brzuchu i machać nogami, i czuje się człowiek tak na szczycie, jakby całą patchworkową Polskę mógł ogarnąć... ;)
      to widzimy się na koncercie! podchodzić do Kasi i uzewnętrzniać się nie będę - właśnie z powodu zażenowania samą sobą ;)
      a z powodu, który poruszyłaś w ostatnim zdaniu, ja sama nic nie napisałam o singlu - może w kontekście całości będzie przystępniejszy

      Usuń