I: spójnik przyłączający zdanie o treści niezgodnej z tym, co można wnioskować na podstawie zdania poprzedzającego;
II: partykuła komunikująca, iż to, o czym mowa w zdaniu, jest niezgodne z przewidywaniami mówiącego.

piątek, 2 listopada 2012

Na dworze u królowej Elżbiety

Elizabeth, reż. S. Kapur

Jeden z filmów na nieistniejącej liście "kiedyś cię obejrzę". Klimat świetny. Soundtrack, który znam od dobrych paru lat, z fenomenalnymi utworami balowymi (kliknij play na filmiku obok!), fantastyczne kostiumy (suknie, suknie, suknie *_*), filmowane nieco tak, by kojarzyło się z malarstwem dworskim, jakimiś Velazquezami i innymi takimi. Zabrakło mi natomiast czegoś w samej historii, ale mogę to twórcom wybaczyć - bazowali wszak na biografii, prawdziwej historii, i trudno od takowej wymagać, by była stuprocentowo filmowa (to nie jest film, to jest prawdziwe życie!).
Książę Norfolk. allmoviephoto.com
Oś filmu? Dojrzewanie młodej królowej Elżbiety do pozycji silnego władcy. Symbolizowane głównie przez zmianę fryzury - od długich, rozpuszczonych włosów, poprzez coraz mocniej, ściślej upięte koki, aż do ogolenia głowy i przywdziania peruki. Grająca królową Cate Blanchett jest urocza jako młodziutka dziewczyna, piękna i fascynująca podczas dojrzewania do ważkiej roli głowy państwa, a władcza i despotyczna, gdy rola ta jest już w pełni jej. Główny wątek zahacza trochę o nurty feministyczne. Dla przeciwwagi tej mocnej, ale nie dominującej!, postaci kobiecej mamy oczywiście w filmie sportretowaną całą masę mężczyzn. Najbardziej z nich zniewieściały jest jeden z kandydatów do ręki królowej, karykaturalny (ale czyż nie mamy teraz na ulicach wysypu takich karykatur...?) Francuz Duc d'Anjou, grany przez Vincenta Cassela. Kochanka Elżbiety gra Joseph Fiennes, i jest nim prawie dokładnie tak samo, jak Szekspirem w nagranym w tym samym roku Zakochanym Szekspirze, chociaż tutaj ma chyba trochę mniej uroku. Przy Elżbiecie wydaje się niewyrazisty i rozmemłany (zwłaszcza że stroje z epoki nie dodają mu męskiej powagi). Jest też obecny Bond, Daniel Craig, w roli fanatycznego księdza pałającego rządzą mordu, ale on też nie zachwyca tutaj jako mężczyzna. Najbardziej męscy, choć i bezwzględni oraz okrutni, są książę Norfolk (i jemu jakoś stroje nic nie ujmują!) oraz grany przez jak zawsze świetnego Geoffreya Rusha sir Francis Walsingham.
Wszyscy oni na dworze pełnym intryg dotyczących tych dwóch ludzkich namiętności, jakimi są władza i romans, zaznaczanymi to dosłownie, to poprzez ukradkowe spojrzenia kochanków lub pokazywanie niejasnych spisków zza kotar, tiulowych firan i zasłon. Wartko fabularnie i w dobrym klimacie. Może nie arcydzieło, ale całkiem niezły film.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz