... takie właśnie są filmy Christophera Nolana. "Prestiż" i "Memento" obejrzane dzień po dniu zrobiły na nas (NJMŁ i ja) piorunujące wrażenie.
Piorunujący - dosłownie - był zwłaszcza "Prestiż". W filmie sztuczki z elektrycznością, a za oknem burza, to się wszystko składało w piękną całość. Cudowny Hugh Jackman, którego najbardziej lubię chyba własnie takiego gentelmańskiego w strojach z epoki (no ba, Kate i Leopold!), nieco mniej cudowny Christian Bale, który w zupełnie innej konwencji też mówi jak Batman, to zadziwiające. I w ogóle on chyba trochę sepleni? Intryga i zagadka nie pozwalające się do końca rozwiązać, trzymające w napięciu, ale tak mistrzowsko poprowadzone, że nie jest to "e, wiedziałam", a jedynie "o ja! a coś tak w pewnym momencie mi się wydawało, no ale gdzieżby!" Przerażające, na ile można dać się oszukać, na ile można dać się wciągnąć swojej pasji, na ile można sobie pozwolić, byle tylko się zemścić, być lepszym. Czy Michael Caine zawsze będzie takim starszawym doradcą? No i zabawne, że mamy tu obie panie z Vicky Cristina Barcelona walczące o tego samego mężczyznę. Tak jakby znów, ale wcześniej. Ciekawa sprawa z tymi allenowskimi aktorkami u Nolana i nolanowskimi aktorkami u Allena...
|
"Hej, Marianno, ciekawy to jest film, a nie dobór aktorek. Do rzeczy!" zdjęcie stąd. |
Trochę zbaczam z tematu, może to dlatego, że oglądałam to już parę tygodni temu. W każdym razie dobry, dobry film, z efektem wow.
I na dodatek ta konfundująca scena na koniec, o której nawet nie pomyślałam, na którą dopiero w rozmowach o filmie zwrócono mi uwagę! Bo to jeden z tych filmów, po których ma się ochotę i potrzebę porozmawiania z kimś, z kim właśnie przeżyliśmy to widowisko. Bo nawet ta pierwsza scena, w której nie wiemy co, jak i dlaczego, potem się tak cudnie wyjaśnia... Nolan znów dał nam sporo tematów do obgadania.
Jeden mankament - bo wszystko takie absolutnie realistyczne (no bo Nolan) mimo iż przecież film o iluzji, a jednak jednak jeden wątek... no niby też naukowy, ale jakoś mi to burzy... nie, nie burzy. Burzy to jak nagle wali się cała ściana, nie? To mi tylko troszeczkę odłamuje różek jednej cegiełki.
Polecam absolutnie wszystkim.
I kolejny film na fali naszej nolanomanii, "Memento". W konstrukcji nieco podobny - oczywiście, jak to u Nolana, kryminałowo, ale z "Prestiżem" łączy go także nielinearność fabuły, zdradzenie końca na początku, co jednak tylko pobudza nasze zainteresowanie, bo bardzo chcemy się dowiedziec, nie do czego doszło, ale JAK do tego doszło? Tego filmu już nie polecam wszystkim, tylko tym, którzy lubią dobre, MOCNE kino.
Bo kurczę, a co jeśli pewnego dnia ja też na wskutek wypadku czy czegokolwiek nie będę w stanie nic nowego zapamiętać? Przerażające! Powtarzające się sceny, gdy niby rozumiemy coraz więcej, i coraz więcej wiemy, więc możemy je zrozumieć inaczej, zaburzają kompozycję, niby tłumaczą, a jednak robią mętlik. Zaskakują, wyprowadzają z równowagi. Nolan mistrz mieszania w napięciu.
Motywy też podobne do tych "prestiżowych". Znowu ogarnięty zemstą mężczyzna. Ten tu próbuje zabić mordercę swojej żony, utrudnia mu to fakt, iż po wypadku nic nie może zapamiętać na dłużej. Więc sobie wszystko zapisuje i tatuuje, robi zdjęcia. Niestety, okazuje się, że ten system trochę nawala...
|
Czy będę wyrazicielką zdania damskiej części widowni, która cieszyła się, iż fabuła wymagała tak częstego pokazywania tatuaży bohatera? zdjęcie stąd. |
Ojciec: obejrzałem dopiero 15 minut filmu, i już jestem cholernie zmęczony... No, bo odprężające to raczej nie jest. Ale bardzo dobre!
Napisałam kiedyś o "Incepcji", że:
"Właśnie po to powinno się robić kino epickie. Pokazywać niesamowite światy i niesamowite historie, które normalnie nie mogłyby się wydarzyć." Do tych dwóch filmów to też wszystko pasuje, mimo nolanwskiego realizmu. Kurczę, no mistrz!
Czekamy na najnowszy film.
Tylko że zawsze brakuje mi w filmach Nolana odrobinki poczucia humoru... Ale - czy wtedy udałoby się zachować ten klimat? Można mieć jedno i drugie?