I: spójnik przyłączający zdanie o treści niezgodnej z tym, co można wnioskować na podstawie zdania poprzedzającego;
II: partykuła komunikująca, iż to, o czym mowa w zdaniu, jest niezgodne z przewidywaniami mówiącego.

sobota, 24 sierpnia 2013

sezon na?

Wszyscy to znamy. Od połowy II klasy liceum zaczyna się zawsze sezon 18-stek. Co i rusz ktoś ze znajomych wyprawia imprezę urodzinową, na którą wypada pójść, by obserwować, jak jubilat (a zazwyczaj – kilku jubilatów jednocześnie) przekracza magiczną umowną granicę między dzieciństwem a dorosłością.
Wśród znajomych moich rodziców trwa natomiast od niedawna sezon 50-tek. Co i rusz kolejna osoba z grona ich bliższych i dalszych przyjaciół przekracza tę następną magiczną granicę oznaczającą, że przeżyło się pół wieku, i zaprasza z tej okazji na imprezę.
Wśród moich znajomych natomiast trwa sezon na śluby.

Taka refleksja stała u początków tekstu, który wrzuciłam dwa dni temu na mojego drugiego bloga.
- Masz drugiego bloga?
Ano, mam. Od trzech dni. Pewien portal kusił mnie plakatami "zostań katolickim blogerem!", no to zostałam. Myślałam sobie już dawno, że może trzeba połączyć to całe moje pisanie z Bogiem, i pisać w tej tematyce. Chciałam to robić tutaj, i poniekąd czasami też robię. Tamten platforma jednak kusiła. Póki co dość niewielka, czynnych blogów nie jest tam aż tak wiele, ma natomiast spore zaplecze medialne, dzięki któremu może zdarzyć się tak, że tekst przeczyta więcej osób. Blogspot nie daje takiej możliwości. Żeby ktoś trafił na blogspotowego bloga, to trzeba się sporo natrudzić. Linkować na fejsie czy gdziekolwiek, a ja tego robić nie lubię, to takie nachalne.
Nowego bloga nigdzie jeszcze nie reklamowałam. Chciałam się najpierw rozpisać, zobaczyć, jak mi to będzie szło, czy będę miała tematy, czy nie załamią mnie negatywne komentarze albo zupełny brak odzewu.
Wyszło jednak trochę inaczej, bo drugi tekst jaki wrzuciłam, został przez portal rozreklamowany. Widocznie komuś tam się spodobał, albo brakowało im czegoś do wrzucenia, to poszły moje bazgroły. I znalazły się wczoraj na stronie głównej portalu deon.pl, a to już jest jednak coś. Skoro tak się stało, to postanowiłam się tym jednak na fejsie pochwalić, a i tutaj niniejszym ro czynię. W wersji deonowej można go przeczytać tu. Linkowało go potem kilka podlegających pod Deon fejsbukowych fanpejdży, pojawiało się trochę lajków i innych takich, oraz różne komentarze. Pozytywne i negatywne. Część osób w ogóle mnie nie zrozumiała - nie, to nie było ogłoszenie matrymonialne. Ani moje osobiste narzekanie na to, że jestem sama. To było kilka luźnych refleksji na temat zjawiska, które obserwuję.
Pewnie gdybym planowała szeroką publikację takiego artykułu, napisałabym go zupełnie inaczej, ale nie wiedziałam, że tak to będzie. Ale cieszę się, wyszła z tego całkiem ciekawa sprawa. Czy będę dalej pisywać rzeczy tego typu? Mam nadzieję, że tak, pomysłów kilka jest. Niekoniecznie jednak chciałabym, by wszystkie z tych moich refleksji, co powstaną, zyskały aż taki rozgłos. Za bardzo mnie stresuje śledzenie komentarzy...

Tutaj nadal będę pisać tak jak pisałam. O kulturze, o różnych wydarzeniach kulturalnych i codziennych, spisywać refleksje tu się nadające, ciekawostki, śmieszne pierdółki. Tam postaram się, by blog nakierowany był na sprawy związane z Bogiem, z wiarą, z Kościołem. A gdy wyjdzie mi tam coś ciekawego, to i tutaj pojawi się na ten temat informacja. Bo tutaj jest ten mój najważniejszy kawałek internetu, tu sobie wszystko ładnie zbieram i się z Wami dzielę.
Ale zapraszam i tam:
www.muszka.blog.deon.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz