"Bezsenność", reż. Ch. Nolan - no wiadomo, Nolan. Co za gość, co za filmy! Tutaj trochę w stylu "Memento" (ach te przerażające rozmowy przez telefon), dodajmy jeszcze fascynujące mnie od zawsze krajobrazy Alaski (tutaj - również przerażające!) no i czego chcieć więcej? Świetny thriller, tylko że zakończenie... Nie przepadam za takim, uważam je za pójście na łatwiznę. No ale, tutaj scenariusz nie należał do Nolana, mogę to wybaczyć. A rola Ala Pacino - super!
"Angielski pacjent", reż. A. Minghella - jesteśmy z NJMŁ przekonani, że to właśnie rola Fiennesa w "Angielskim pacjencie" spowodowała, że zagrał potem Voldemorta. jak tam leżał taki poparzony, to Voldemort jak nic. Za Juliette Binoche akurat nie przepadam (chociaż reklama Credit Agricole stylizowana na Amelię była świetna!), ale w tym filmie mi nie przeszkadzała. Świetna historia, dobrze opowiedziana. Z wątkiem "dlaczego Ralph Fiennes jest fajniejszy niż Colin Firth". No bo Ralph Fiennes w ogóle jest fajowy, ot co.
"Uniwersytet Potworny", reż. D. Scanlon
- A., pójdziesz z nami w sierpniu na uniwersytet potworny?
- Nie, ja na uniwersytet potworny wracam dopiero w październiku.
Potwory też źle wychodzą na zdjęciu do legitymacji studenckiej.
Jestem wielką fanką "Potworów i spółki", więc musiałam, MUSIAŁAM zobaczyć też prequel. W tej dawniejszej części najbardziej lubiłam ten cały świat potworów, tę całą ekspozycję, która w przezabawny sposób pokazuje nam, jak się żyje potworom za drzwiami od szafy. Do momentu, kiedy pojawia się ta mała i wszystko psuje. W "Uniwersytecie Potwornym" w zasadzie całość ma charakter tamtej ekspozycji, nie dzieje się tu nic wielce stresującego (przynajmniej nie dla widzów, dla potworów owszem), no może za wyjątkiem jednego z końcowych fragmentów, gdzie robi się trochę bardziej poważnie. Reszta - to po prostu uniwersytecki konkurs potwornych umiejętności rozgrywany pomiędzy bractwami. Być może byłoby to jeszcze śmieszniejsze, gdybym sama siedziała w takim amerykańskim akademickim świecie, ale i tak jest zabawnie, do polskich uniwersytetów też wiele pasuje. Na przykład przerażająca, groźna pani dziekan, surowa wymagająca ciszy bibliotekarka, czy typy studentów - rozbawiło nas zwłaszcza bractwo imprezowych wylaszczonych potworków-cheerleaderek. Znamy takie! Ale i inne typy - osiłków, kujonów - sportretowane zostały naprawdę prawdziwie, mimo iż przeniesione na potwory. Ubawiłam się! fajnie tez popatrzeć, jak nasi znajomi z "Potworów i spółki" zachowywali się jako studenci, młodsi o te kilkanaście lat, fajnie wypatrywać w trzecim planie postaci znanych nam z późniejszej części. niezwykle przyjemny film!
Smerfy 2, reż. Raja Gosnell
Tak, chodzę ostatnio do kina na filmy dla dzieci. Nie widziałam pierwszej części, i bałam się, że będzie kiepsko. Ale nie było tak źle! Udało się twórcom nie przyćmić całości klimatu naszej ulubionej bajki z dzieciństwa. Fabuła i dowcip kojarzyła mi się z familiarkami typu "Kevin sam w domu" - śmiejemy się, bo Gargamel spada z Wieży Eiffle'a. Dodatkowej radochy przysporzyło nam wyszukiwanie wszystkich product placement w filmie. SONY - bo Gargamel ciągle łazi z tabletem (słaby motyw, tak samo jak wciskanie na siłę teksów o Facebooku co chwila), no i wszystkie możliwe słodycze we fragmencie filmu dziejącym się w cukierni, który pewnie właśnie po to został napisany, by te słodycze tam wciskać. Szału nie ma, ale da się wysiedzieć w kinie, i nawet się człowiek czasami uśmiechnie, bo smerfnych wspomnień wraca sporo.
Ja po prostu kocham Potwory i Spółka, dlatego też oglądałam Uniwersytet Potworny. Dlaczego to kocham... Jeśli ktoś ciekawy to zapraszam na coolturalny-tygodnik.blogspot.com ps. Ta notka będzie w archiwum z sierpnia. :)
Ja po prostu kocham Potwory i Spółka, dlatego też oglądałam Uniwersytet Potworny. Dlaczego to kocham... Jeśli ktoś ciekawy to zapraszam na coolturalny-tygodnik.blogspot.com
OdpowiedzUsuńps. Ta notka będzie w archiwum z sierpnia. :)