Marek właśnie ogląda Forresta Gumpa, parę chwil temu obejrzeliśmy scenę, w której Forrest przestaje biec. Byłam tam, dokładnie w tym miejscu, w 2007 r. podczas miesięcznego pobytu w USA. Pamiętam dylemat - jechać na miesiąc do Stanów, czy jechać na koncert Red Hot Chili Peppers do Chorzowa? Wybrałam USA, bo tamta okazja miała się już nigdy nie powtórzyć. Na szczęście po 5 latach Redhoci wracają do Polski. Bez Frusciante, i po tej ostatniej średniej płycie, ale to i tak Red Hot Chili Peppers! W zeszłym roku przegapiłam Coldplay, teraz postaram się nie przegapić Redhotów. Bo kurczę, wykonawcą, którego bardziej chciałabym zobaczyć, jest tylko PJ Harvey. A ją już widziałam (chociaż nie pogardziłabym kolejnym koncertem).
Radość z tej informacji przyćmiła żal po przegapionym koncercie Lubomski-Nowak-Hołownia. Miałam szaloną ochotę na koncert po prostu Mariusza Lubomskiego, a taki połączony jakoś średnio mi się widział. Okazało się, że Lubomski wykonał te piosenki, które właśnie chciałam usłyszeć. Argh. Ale Redhoci, REDHOCI!
Co do koncertów - dzisiaj w Toruniu Czesław Śpiewa Miłosza. Cena - 60 zł. Wow. Gdzie te czasy, kiedy chodziło się za 15 zł na Czesława "Pod Anioła", a warunki pogodowe (burza!) wymuszały na wykonawcach zagranie nieplanowanego koncertu Unplugged? Czesław Unplugged w piwnicy przy świecach to była magia. Czesław Gwiazda Telewizji za 60 zł... Nie przekonam się, czy nadal ma magię. Ale nawet nie mam ochoty się przekonywać. Stawka jest zbyt wysoka.