Polski kandydat do Oscara podejmuje temat wielokrotnie już nagradzany przez Akademię - jak chociażby w Pianiście czy Liście Schindlera, i z tymi filmami od razu mi się skojarzył. Holokaust pewnie jeszcze przez lata obecny będzie w przemyśle filmowym i literaturze, wydobywając na światło dzienne coraz to nowsze historie poszczególnych osób, składające się na panoramę ogromu tej tragedii.
Biorąc pod uwagę właśnie Pianistę, Listę Schindlera i W ciemności nie da się nie zauważyć, że przewija się tutaj podobny motyw - ktoś o nieco nadszarpniętej moralności pomaga Żydom uniknąć śmierci. Nie chcę umniejszać tragedii każdej osoby, która przez to przeszła; i odwagi każdej, która pomagała. Zastanawia mnie tylko, na ile takie ujęcie tematu nie będzie odbierane jako wtórne. Gdzieś czytałam (albo słyszałam), że zastanawiała się nad tym też pani reżyser, Agnieszka Holland. Chcąc niejako z tym zerwać, postanowiła ukazać nieco inny obraz Żydów - nie tylko ofiar, ale po prostu ludzi, często słabych, targanych emocjami i namiętnościami.
Mamy więc chociażby historię kilku mężczyzn, którzy okradają resztę Żydów, i uciekają, zostawiając na przykład swoją kochankę. A właśnie. Mimo istnienia powyższego wątku, odniosłam wrażenie, że ukazując ludzkie słabości i namiętności Holland postawiła głównie na seks, co jest jednak trochę banalne. Myślę, że można by pokusić się o coś więcej, nie samym seksem żyją ludzkie namiętności.
Mamy więc chociażby historię kilku mężczyzn, którzy okradają resztę Żydów, i uciekają, zostawiając na przykład swoją kochankę. A właśnie. Mimo istnienia powyższego wątku, odniosłam wrażenie, że ukazując ludzkie słabości i namiętności Holland postawiła głównie na seks, co jest jednak trochę banalne. Myślę, że można by pokusić się o coś więcej, nie samym seksem żyją ludzkie namiętności.
W ciemności oparte jest na prawdziwej historii, jedna z jej bohaterek - Krysia - żyje do dziś, jest autorką książki Dziewczynka w zielonym sweterku, opowiadającej właśnie o tych wydarzeniach. Pewnie kiedyś sięgnę po tę książkę, bo bardzo zastanawia mnie, na ile Holland czerpała z rzeczywistych zdarzeń, a na ile film jest po hollywoodzkiemu podkolorowany. Z różnych artykułów wiem, że nieco jest. Główny bohater, Leopold Socha, grany przez najbardziej wyeksploatowanego ostatnimi czasy polskiego aktora Roberta Więckiewicza, w filmie pokazany jest jako postać bardziej wątpliwa moralnie, niż to było w rzeczywistości. A mimo to występuje pod jego nazwiskiem, a na koniec dowiadujemy się o jego dalszych losach, co sugeruje, że było tak, jak nam producenci filmu pokazali na ekranie. Nie wiem, czy to po ludzku wypada tak kogoś zmieniać. I dalej - nie wiem, czy rzeczywiście w kanale urodziło się dziecko, i czy matka rzeczywiście je zamordowała. Jeśli tak, to można by nawet zrezygnować z tego wątku, skoro i tak tyle w historii zmieniamy. Mi motyw ten wydał się już zbyt dramatyczny w i tak tragicznej opowieści. Czasami niedopowiedzenie wszystkiego, rezygnacja z epatowania okrucieństwem może być dla widza silniejszym ciosem.
Na miejscu realizatorów filmu pokusiłabym się o stworzenie mroczniejszej, bardziej klaustrofobicznej atmosfery kanałów. Ja sama boję się takich ciemnych, pozamykanych przestrzeni, i przed seansem byłam pewna, że z tego powodu film będzie oddziaływał na mnie bardzo mocno. Było tak tylko w jednej scenie, kiedy bohaterowie czołgają się wąską rurą do innego pomieszczenia. Reszta scen nie robiła na mnie takiego wrażenia. Poprzetykane były wyjściami bohaterów na świeże powietrze, gdzie co chwila słychać było jakąś melodyjkę, kojarzącą mi się przede wszystkim z przezabawną Balladą o Baronie, Niedźwiedziu i Czarnej Helenie Artura Andrusa.
Duże wrażenie natomiast wywarło na mnie podejmowanie decyzji. Poczułam się po prostu żenująca tym, że nie umiałam wybrać tematu licencjatu, że nie wiem co ze sobą zrobić po studiach, i że te decyzje tak mnie stresują. Co to za decyzje, skoro kilkadziesiąt lat temu, a pewnie i teraz w innych miejscach na świecie, ludzie musieli decydować pomiędzy życiem własnej rodziny i przyjaciół, a życiem kilkunastu osób? Wybrać z grupy kilkudziesięciu osób kilkanaście, którym pomożemy przeżyć? Narażać się na śmierć, czy honorowo pomagać potrzebującym? Tak, Marianno, ogarnij się, co ty wiesz o trudnych decyzjach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz