chciałam się tylko pochwalić że wytrwałam przetrwałam przerobiłam aerobiczną szóstkę Weidera. i chociaż może mój brzuch nie wygląda jakoś wybitnie fenomenalnie z tego powodu (bo może nie robiłam zawsze wszystkich ćwiczeń zbyt dokładnie, moje 3 sekundy często trwały krócej, zwłaszcza końcówka była trudna...), ale ewidentnie czuję, że mam tam teraz jakieś MIĘŚNIE, a nigdy wcześniej ich tam nie było. empirycznie doświadczyłam, że MOŻNA (do tej pory byłam niedowiarkiem w sprawach ćwiczeń wyrabiających mięśnie, tak jak nie wierzę np. w psychologię, to nie wierzyłam, że ćwiczenia mogą sprawić, że pojawią się u mnie jakieś mięśnie). po skończeniu szóstki zgrabnie przeszłam w narciarski weekend, z jednym silnym postanowieniem.
RUCH FIZYCZNY codziennie.
fantastycznie poprawia samopoczucie. jeśli nie porządny spacer, jeśli nie zumba, jeśli nie poważna wycieczka rowerowa - to chociaż ćwiczenia w domu. trochę zmęczenia i od razu się człowiek lepiej czuje. i nawet jeśli szóstka weidera nie sprawiła, że mogę teraz bez jakiegokolwiek skrępowania pokazywać wszystkim mój brzuch, to na pewno przekonała mnie do codziennej aktywności. dziękuję, droga szóstko. może się jeszcze kiedyś spotkamy, a jeśli nie - to zawsze będę pamiętać z wdzięcznością to, czego się od ciebie nauczyłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz