Klasyka, nie? Nawet Teresa w M jak Miłość cieszyła się, że wypożyczalnia video Krzysztofa nazywa się "Casablanca", bo to był jej ulubiony film. To obejrzeliśmy, wraz z Najmłodszym.
Pierwsze wrażenie - nie żebym była stałym bywalcem w Maroko (tzw. Czarny Ląd jeszcze mnie, póki co, nie widział) - ale koło Casablanki to oni chyba nawet nie stali. Ciocia Wikipedia przyznaje mi rację - cały film kręcony był w studio. Ano, urok starych filmów. I te kolorowane kadry! Te miny, te gesty! Te stroje! Stare filmy mają coś w sobie, zdecydowanie.
Natomiast niewiele ma w sobie główna postać kobieca. Och, Ilza działała mi na nerwy. Ani błyskotliwa, ani specjalnie ładna, ani mądra. Radziłabym po rzekomej śmierci męża nie wskakiwać od razu w ramiona innego mężczyzny, choćby nie wiem jak był pociągający. A jeśli już się wskoczy, to go nie okłamywać. I męża też nie okłamywać. Nikt nie nauczył, że to brzydko kłamać?
Postaci męskie, na szczęście, dużo lepiej napisane i zagrane, zarówno Rick jak i Victor. Ciekawy konflikt pozostawiony przed Rickiem. Doskonałe, nienarzucające się poczucie humoru. To wszystko, mimo kiepskiej postaci Ilzy, sprawia, że to przesympatyczny film.
(Ale mogę odnaleźć też plus Ilzy - przykład tej postaci może dać nam nadzieję, że nawet jeśli zachowamy się czasem banalnie, to nie zrazi to do nas Interesującego Mężczyzny...)
Proponuję obejrzenie Casablanki w wersji czarno-białej. I od razu film zyskuje,a i Ilsa nie gra na nerwach - choć ja do dziś (a obejrzałam ten film ok. 13. razy) nie wierzę jej w scenie, która rozgrywa się w mieszkaniu Ricka, gdzie Ilsa mierzy do niego z pistoletu, a już za chwilę wyznaje mu miłość...
OdpowiedzUsuńpóki co nie mogę oglądać filmów czarno-bialych, bo zbyt mocno kojarzą mi się z wykładem z historii filmu o 8 rano, i włącza mi się tryb spania z głową na ławce
OdpowiedzUsuńA wiesz, że jest książkowa konynuacja "Casablanki"?
OdpowiedzUsuńnie wiedziałam, a warto dopisać ją do listy? ;)
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia, nie czytałam. ;)
OdpowiedzUsuń