Zmierzch, reż. Catherine Hardwicke
Zmierzch. No tak. Jako (przyszłemu?) kulturoznawcy chyba nie wypada mi nie zapoznać się z tak istotnym dla popkultury wytworem, no nie? Tak więc się zapoznałam. Obejrzałam film razem z Babcią, która, jako fanka książek pani Stephenie Meyer, dostała go od nas w zeszłym roku pod choinkę, ale nie umiała sama włączyć odtwarzacza DVD. Odwiedziliśmy ją wiec wraz z NJMŁ, największym w rodzinie kinomanem, i urządziliśmy sobie pokaz Zmierzchu.Robert Pattinson-Edward Cullen: A tak patrzę spode łba. /fanpop.com |
Tak, pewnie, że byłam do filmu uprzedzona. I nic mnie w tym zakresie nie zaskoczyło. Potraktowałam Zmierzch jako coś zabawnego, z czego można się pośmiać. Ogromnie pomogły mi w tym przekomicznie kiczowate sceny, takie jak zatrzymywanie rozpędzonego samochodu wyciągniętą ręką, wampiry świecące się jak miliony monet albo biegające po gałęziach drzew jak małpka, na dodatek puszczona na video w przyspieszonej prędkości. Och, i "aktorstwo". Chociaż widziałam wiele memów na temat jednej jedynej miny Kristen Stewart, to ja jednak skupiłabym się na Pattinsonie. Jest ohydnie sztywny, a cała jego gra polega na patrzeniu na ludzi spode łba.
I naprawdę, bardzo mnie to wszystko bawiło, ale ten kicz to zbyt mało, by przytrzymać moją uwagę przy Zmierzchu. My wszyscy od razu wiemy, czemu ten koleś jest taki dziwny, i rozwiązanie zagadki "jesteś wampirem" w ogóle nas nie frapuje, film wlecze się bez celu, do momentu, gdy do gry wkraczają złe wampiry, które chcą zjeść Bellę. W związku z tym dobre wampiry postanawiają ją chronić, co w sumie niewiele daje, bo zły wampir i tak ją dopada, ale Bellę udaje się uratować, natomiast tamtego rozrywają i palą.
No i zakończenie, jak przystało na film o nowej dziewczynie w amerykańskim liceum - tuż przed napisami końcowymi tańczy na balu z najprzystojniejszym chłopakiem w szkole. Chociaż tutaj schemat zostaje nieco przełamany przez fascynującą dyskusję na temat "ugryź mnie, chce być taka jak ty" na zmianę z "nie, jednak mnie nie gryź"... To szalenie pocieszające, gdy mogę spojrzeć na swoje życie, i szczerze powiedzieć "still a better love story than Twilight".
Nie, jednak mnie coś zdziwiło w tym filmie. Mimo całego tego kiczu chwilami wampir Edward ma w sobie takie jakieś dziwne zachowania, jakby coś z rzeczywiście istniejących facetów ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz