Nadszedł czas na podsumowanie kulturalne. Obawiam się, że wypadnie trochę żenująco. Z bloga wynika niezbicie, że przeczytałam w dopiero co ubiegłym roku 23 nieczytane przeze mnie wcześniej książki (pod warunkiem, że jako dwie osobne policzymy każdy z tomów Wielkiego diamentu Chmielewskiej), plus 4 jeżycjadowe, które czytałam po raz któryś tam, i 2, które skończyłam czytać w 2012 r., ale zaczęłam już wcześniej. Nadal wychodzi mniej niż 30, a marzyło mi się tak z pół setki. Do poprawy! Nieco lepiej sprawa wygląda, jeśli doliczymy i odsłuchane 8 audiobooków (wszystkie po angielsku - 7 Harrych Potterów i Ania z Zielonego), ale czy to nie będzie pewne oszustwo?
Z tych nowoczytanych 3 to pozycje naukowe, beletrystyka to 8 książek, okołodziennikarskie są 4, a 6 "religijnych". Chciałam jeszcze wybrać najbardziej wartościową pozycję, ale mam z tym pewien problem - najbezpieczniej będzie odpowiedzieć, że był to Dzienniczek. Największy gniot? Zdecydowanie Podanie o miłość Grocholi. Najdłużej męczyłam się z Historią sztuki w zarysie Estreichera, najszybciej połknęłam Smutek Lewisa.
Ech, marzyło mi się jakieś bardziej wyrafinowane podsumowanie, ale zbyt mało, zbyt mało tego... A BABCIA KRYSIA PRZECZYTAŁA AŻ 88 KSIĄŻEK!
Jeśli chodzi o filmy, to takich, które obejrzałam w całości po raz pierwszy, było, co ciekawe, również 23! Z czego polskich - 5, i żaden nie był gniotem (ale też żaden arcydziełem...). 9 razy byłam na filmie w kinie, 6 filmów obejrzałam, bo leciały w telewizji, resztę - z komputera lub płyt. Za najlepsze mogę uznać: Chicago, Nietykalnych i Zakochanych w Rzymie, i ten wybór pokazuje, że znowu trudno powiedzieć, żeby coś mnie w tym roku absolutnie zachwyciło. Najsłabsze filmy tego roku to: Zmierzch, Jak stracić chłopaka w 10 dni i Listy do Julii. Powinnam chyba przestać oglądać komedie romantyczne. Widziałam 1 musical, 3 komedie romantyczne, 4 adaptacje literatury, tylko jedną bajkę. Głównie natomiast oglądałam dramaty, i to najróżniejsze. Kilka pozycji dotyczących szczególnie kobiet, i to szczególnych - np. Żelazna Dama czy Elizabeth.
Lista nie jest jakoś bardzo żenująca, ale też nie powala. I już czując nad sobą oddech egzaminu z historii filmu przewiduję, że w tym roku będzie tu dużo więcej filmów ambitnych, klasycznych, niemych, czarno-białych...
Koncertowo było koncertowo! Jeśli uznamy, że liczy się jakość, a niekoniecznie ilość. Artystów na żywo oglądałam w 2012 r. 8 razy. Na dwa koncerty gwiazd zagranicznych pojechałam do Warszawy - mowa tu oczywiście o Coldplay i Red Hot Chili Peppers, i dokładając tu jeszcze Voo Voo nie mogę nie zauważyć, że o koncertach tych zespołów marzyłam od dawna, i nareszcie te marzenia się spełniły. Dodając jeszcze udane występy toruńskie Mariusza Lubomskiego, Hey i Możdżera... tak, 2012 był zdecydowanie udany pod względem koncertów! Chociaż mogło być tego jeszcze więcej.
Życzę sobie więcej zachwycającej kultury na 2013.
"Zakochani w Rzymie" to jedno z największych filmowych rozczarowań ubiegłego roku. Nie pomogło im to, że tydzień wcześniej zobaczyłam "O północy w Paryżu". Za to najlepszy film to "Moonrise Kingdom" (odmawiam używania polskiego tytułu). Jeśli nie widziałaś to polecam.
OdpowiedzUsuńhah, już mi pisałaś że "Zakochani" to Twoje rozczarowanie ;) a "Moonrise" nie widziałam, ale skoro polecasz to obejrzę, jak się okazja nadarzy :)
OdpowiedzUsuń