I: spójnik przyłączający zdanie o treści niezgodnej z tym, co można wnioskować na podstawie zdania poprzedzającego;
II: partykuła komunikująca, iż to, o czym mowa w zdaniu, jest niezgodne z przewidywaniami mówiącego.

sobota, 19 maja 2012

Mam ciężkie życie, więc czytam poradniki survivalowe Beara Gryllsa

Bear Grylls. Szkoła przetrwania. Kultowy poradnik survivalowy

Mam ostatnio ochotę wsiąść w auto i wyjechać gdzieś daleko, na koniec świata lub w jakieś inne egzotyczne, odludne miejsce. Dlatego od paru tygodni, jak tylko trafię, to oglądam Top Gear, bo kto jak nie szaleńcy wjeżdżający samochodami na Andy tak wysoko jak się da, albo podjeżdżający autem do krateru wulkanu może mnie nauczyć jazdy w ekstremalnych warunkach? A jak się już dojedzie, to trzeba tam przeżyć, dlatego oglądam też programy Beara Gryllsa. Kurczę, bo i Top Gear, i Szkoła przetrwania to naprawdę świetnie zrobione programy rozrywkowe! A tata, jak widzi, co oglądam, to się dziwi.
A jak ktoś robi świetny program rozrywkowy, a w domu leży też książka, którą napisał, to czemu by po nią nie sięgnąć? Coś Clarksona leży u Antka na kaloryferze (nie mam pojęcia, dlaczego mój brat trzyma zawsze aktualnie czytane książki na kaloryferze, mi też się czasami to zdarza, jeśli coś mi podczas czytania wpadnie do wanny, no ale nie notorycznie!), i pewnie też po to sięgnę, chociaż odstrasza mnie na okładce duży nr 5, może jeśli nie czytałam wcześniejszych to nie zrozumiem? Wyznaję zasadę, że należy przeczytać (albo chociaż spróbować przeczytać!) każdą książkę, jaka jest w domu, dlatego też przyszedł czas na Szkołę przetrwania. Kultowy poradnik survivalowy.
merlin.pl
Jaki trzeba mieć tupet, żeby dać swojej książce taki podtytuł? Obstawiam jednak, że to widzimisię wydawców, bo już na pierwszych stronach pisze np. duma skauta wymaga, byśmy byli skromni i dawali siebie innym. Swoją książkę Bear, jako naczelnik brytyjskiego ruchu skautowskiego, kieruje właśnie do skautów. Autor starał się na 250 stronach poruszyć wszystkie elementy mające wpływ na to, czy harcerska wyprawa będzie bezpieczna i w miarę możliwości przyjemna. Zaczyna od rozdziału Sprzęt, gdzie tłumaczy co warto ze sobą zabrać, jak się ubrać na wycieczkę, jak przygotować buty do długich wędrówek... Przydatne dla kogoś, kto planuje jeszcze w życiu wybrać się na pieszą pielgrzymkę. O przygotowaniach pisze tak interesująco, że od razu ma się ochotę wejść z butach do miski z wodą, by dostosować je do swojej stopy... Mój ojciec doczytał do tego momentu, a potem próbował rozchodzić mokre buty, i dalej już po książkę nie sięgnął (a butom nie pomogło). Ale ja i tak przed pielgrzymką spróbuję tak zrobić, może mi tym razem tak rozkosznie ścięgna nie spuchną. Ciekawe są też wskazówki pozwalające zmniejszyć prawdopodobieństwa powstawania pęcherzy na stopach (a mi się one zdarzają nawet i bez pielgrzymki). Potem mamy np. rozdział Niezbędne narzędzia, gdzie można się nauczyć wszystkich etapów ostrzenia siekiery (widzielibyście miny moich braci i taty, jak to czytałam!), sporo na temat rozpalania ognisk, przygotowywania jedzenia na wyprawie (dla fanów telewizyjnego Beara rozczarowanie - nic o jedzeniu robaków), tajniki nawigacji, czyli o azymutach i innych rzeczach, których nie rozumiem, obserwację dzikich zwierząt, i pierwszą pomocy. I to wszystko na 250 stronach, a chyba każdemu z tych aspektów można by tyle miejsca poświęcić. Nie dziwi więc, że ważne tematy - jak ratowanie komuś życia - zostały potraktowane po łebkach, i ma się pewien niedosyt, sporo rzeczy Bear tylko sygnalizuje. Bardziej niż pełnoprawnym poradnikiem survivalowym nazwałabym więc tę książkę zbiorem ciekawostek na temat wypraw podróżniczych. Ale za to jakich ciekawostek! Niektóre z nich naprawdę wbijają się w świadomość. Np.:
Zimne ręce najlepiej rozgrzać, energicznie nimi machając przez 10 sekund.
Jako osoba o wiecznie zimnych dłoniach, miałam już, mimo maja, okazję zastosować tę radę, i działa! Szkoda, że nie można tak rozgrzewać rąk w kościele.
(z serii: Praktyczne porady Beara) Jeśli boisz się niedoboru witamin, pamiętaj, że zielona trawa zawiera witaminy A, B, C - i naprawdę wcale nie smakuje tak źle!
Smacznego, ja chyba nie skorzystam, bo od zapachu koszonej trawy robi mi się niedobrze.
Ostatni rozdział, zatytułowany W zdrowym ciele zdrowy duch, jest bardzo osobisty. Najpierw Bear pisze o swoich nawykach żywieniowych. I zaskoczenie. Gość, który w telewizji zjada wszystko, co ma choć odrobinę właściwości odżywczych, np. skorpiony, robaki i inne węże, w codziennym życiu przestrzega bardzo rygorystycznej diety, na którą składają się przede wszystkim siemię lniane i awokado (oczywiście przesadzam, też mnóstwo innej zdrowej żywności). Widzieliśmy w internecie masę zdjęć Gryllsa z okrwawioną twarzą, rozszarpującego kawały mięsa - a tu pisze, że unika produktów pochodzenia zwierzęcego - mięsa, jajek, mleka, sera, a także np. białego pieczywa. Szalony. A po chwili - jeszcze bardziej szalony, jak zdamy sobie sprawę z tego, ile ten człowiek ćwiczy. Przedstawiony zestaw ćwiczeń znów tylko zasygnalizowany, i to w tak wybrakowany sposób, że można było to w ogóle pominąć, albo pozostawić tylko kilka specyficznych, mniej znanych ćwiczeń. To tyle na temat ciała. A duch... Mamy zaskakujący podrozdział Duchowość. Na początku takie pitu-pitu, że można wierzyć, albo można nie wierzyć, a potem następuje świetne świadectwo wiary chrześcijańskiej. Normalny - albo raczej nienormalny, odjazdowy gość pisze o tym, jaką siłę daje mu wiara w Stwórcę. Podaje nawet cytaty z Pisma Świętego, które zawsze ma przy sobie! I tu już brak zaskoczenia - jeśli miałabym w ciemno obstawiać, co z Biblii najbardziej przemawia do Beara Gryllsa, podałabym właśnie te słowa: Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia. (Flp 4, 13); Nie bój się i nie lękaj, ponieważ z tobą jest Pan, Bóg twój. (Joz 1, 9); Ja, Pan, twój Bóg, ująłem cię za prawicę. [...] Nie lękaj się, przychodzę ci z pomocą. (Iz 41, 13). Już mnie nie dziwi to wszystko, co on wyprawia na mrozie i w totalnym upale. Ma mocne wsparcie.
Na koniec parę formalnych, czepialskich uwag. Po pierwsze, niby to poradnik na wyprawy, a ciężki i nieporadny. Nie wchodzi w grę zabranie go ze sobą, więc tych wszystkich metod wiązania sznurów i rozpalania ognisk trzeba by nauczyć się na pamięć. Na dodatek - coś się w tej książce rozkleja, czego nie lubię, a tak często się to zdarza nowym książkom w twardych okładkach, chlip. Treść wizualnie urozmaicana jakimiś ciekawostkami, opowiastkami, dobrymi radami, schematami, chociaż sporo fotografii jest od czapy (np. zdjęcie butów, albo zdjęcie kogoś, nawet nie Beara, dmuchającego w ognisko, z podpisem Wszystkie ogniska wymagają opieki i troski. Zaopiekuj się ogniskiem, gdy jest małe, a ono zaopiekuje się tobą, jak będzie duże. Treść powtórzona z tekstu, niepotrzebne objaśnienie jednoznacznego obrazka, na dodatek to o dużym ognisku opiekującym się mną nieco mnie przeraża.) Ale rozumiem, że obrazki się przydają - bo te kilka stron litego tekstu, bez żadnych urozmaiceń, od razu zniechęca wyglądem publikacji naukowej, o fuj. I jeszcze te błędy edytorskie... Gryzą mnie w oczy nawet braki kropek czy ogonków, a tu nagle jakiś przekreślony prostokącik zamiast litery. Ale co to ma do rzeczy w obliczu umiejętności przetrwania w każdych warunkach?...

6 komentarzy:

  1. Oba programy mega kultowe ze wskazaniem na Top Gear i Jamesa Maya! Z obu płynie mądrość życiowa, którą chłonę jak gąbka:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Qrczę, niezłe.

    Jakbyś gdzieś zdobyła "Elementarz stylu w typografii" Roberta Bringhursta to ja też proszę o recenzję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zainspirowało mnie;) Kupuję tę książkę! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To ja się jeszcze odezwę a propos podrozdziału "duchowość", który mnie nie zdziwił, ponieważ kiedy mój tata był w zeszłym roku w Londynie na konferencji dla prowadzących kurs Alfa - kto był jednym z wykładowców?

    Szczerze mówiąc jak cała rodzina zachwycała się, że był tam Bear Grylls to ja nie widziałam o kogo chodzi, ale cóż...

    OdpowiedzUsuń