I: spójnik przyłączający zdanie o treści niezgodnej z tym, co można wnioskować na podstawie zdania poprzedzającego;
II: partykuła komunikująca, iż to, o czym mowa w zdaniu, jest niezgodne z przewidywaniami mówiącego.

wtorek, 6 grudnia 2011

Szpieg, T. Alfredson

W oryginale: Tinker, Tailor, Soldier, Spy. Po polsku: Szpieg, mimo iż powieść, na której bazuje, wydano u nas pod tytułem Druciarz, krawiec, żołnierz, szpieg. Ciekawy zabieg polskiego dystrybutora, nie? Weźmy jakieś inne filmy o dłuższych tytułach, i skróćmy je do ostatniego słowa. Chociażby Harry Potter and the Goblet of Fire byłby filmem o wdzięcznym tytule Ogień (lub, biorąc pod uwagę polską odmianę rzeczowników przez przypadki, Ognia, a dla efektu dodałabym jeszcze na koniec wykrzyknik). No dobra, czepiam się, bo tytuł przecież nawet pasuje.
Reklamowany jako przeciwwaga dla filmów o Bondzie, które rzekomo są dla dziewczynek (zastanawiające - ja chyba żadnego nie obejrzałam w całości z zainteresowaniem), rzeczywiście od typowych filmów akcji bardzo się różni. Zero widowiskowych pościgów, zero spektakularnych strzelaninek, zero romansów głównego bohatera z młodszymi o połowę sekretarkami. I mimo to, a może dzięki temu, przyciąga uwagę i trzyma w napięciu. Fabuła nieco pogmatwana, ale nie na tyle, abym się w niej zagubiła. Wypada bardzo przekonująco. - Tak właśnie wygląda praca wywiadu, a nie jak w Bondzie czy Bournie.
Przekonująco wypada też Gary Oldman, bo Gary Oldman znakomitym aktorem jest, i już. W większości scen trudno w ogóle powiedzieć, by grał; on tam po prostu jest, siedzi z niezmienną i nieprzeniknioną miną, i milczy. Chyba właśnie dlatego, że jest, a nie gra, wypada tak dobrze. Bo przecież wszyscy doskonale wiemy, że minimalizm środków wyrazu nie jest spowodowany brakami w aktorskim kunszcie Oldmana. Jego Smiley nie jest postacią płaską. Udało się stworzyć bohatera spokojnego i opanowanego, w którym jednak sporo jest, i czai się gdzieś w środku, nie wylewając się niepotrzebnie na ekran.
Film reklamowano Oldmanem i Firthem, licząc chyba na to, że multipleksy zaleje powódź fanek tego ostatniego. Firth niewiele ma do zagrania, przy Oldmanie wypada blado, moim zdaniem - równie blado jak zawsze. Niestety, [uwaga, nieco spoileruję!] dystrybutorzy robią widzom sporo krzywdy, zapowiadając udział w filmie właśnie Firtha i Oldmana, bo przez to można się sporo domyśleć. [chyba koniec spoilerowania] Nie odpowiada mi też w związku z Firthem, wciśnięty chyba trochę na siłę, politpoprawny wątek rzekomo homoseksualny.
Oprócz tego jako mankament Szpiegowi  mogłabym wytknąć chyba jeszcze tylko zakończenie wątku głównego bohatera. To trochę zbyt hollywoodzkie.
No, niewiele tych wad! Mogę pokusić się o stwierdzenie, iż Szpieg to naprawdę dobry film. Oparty jest na pierwszej części Trylogii Karli pióra byłego agenta Johna le Carré - fakt ten, oraz ciepłe przyjęcie przez publiczność i krytyków może sugerować, że doczekamy się kontynuacji. Spore ryzyko dla producentów - czy po tak dobrym początku uda się nakręcić chociażby poprawne kolejne części? Byłoby fajnie, naprawdę.

Byłam w kinie razem z Tatą i Najmłodszym - Tatę zachęcił wywiad z Oldmanem, NJMŁ lubi filmy, zwłaszcza akcji (i takiego się spodziewał, ale nie był zawiedziony), ja odrabiałam w ten sposób zajęcia z Etyki Szpiegostwa. Koło mnie siedział właśnie NJMŁ, który kończy właśnie czytać sagę o Harrym Potterze, nie mogliśmy więc powstrzymać się od potterowych komentarzy. Zwłaszcza w scenie rozmowy między Smileyem a Kontrolerem odbywającej się w nieco zagraconym pudłami i segregatorami gabinecie. Jako iż postaci te grają aktorzy odtwarzający również role Syriusza Blacka i pana Ollivandera, a pomieszczenie przypominało nieco sklep różdżkarski...
- Syriusz Black... Pamiętam... 14 cali, raczej sztywna, wiąz i włókienko z serca smoka...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz