Klub Filmoznawczy puszczał na wydziale Schizopolis Stevena Soderbergha. Niezła schiza. Co za dziwny, dziwny film. Tak dziwny, że w pewnym momencie zaczął mnie bardzo bawić. Bohater w trzech różnych wcieleniach, absurdalne sytuacje, absurdalne postacie, absurdalne sceny nie wiadomo skąd. No ciekawie. I dziwnie.
Iron Man, reż. John Favreau. Bo nigdy nie widziałam, bo obudziło się we mnie ostatnio jakieś zainteresowanie superbohaterami (dziś - Mroczny Rycerz Powstaje bodajże!), bo zdaje się być dość kultowy, bo Robert Downey Jr. na zdjęciach w internecie wygląda świetnie, bo akurat puszczali w telewizji. Rozczarowanie. Ani Downey nie robił na mnie wrażenia, ani Gwyneth Paltrow, mimo iż ją lubię, ani historia mnie nie zainteresowała, no w ogóle nic. Nie chwyciło.
http://www.thepursuitofsassiness.com/ Patrzy zachęcająco i mówi: "No weź, obejrzyj Iron Mana! Będzie fajnie!". Nie wierzcie facetom. |
Na dniach - nieco więcej o widzianym wczoraj w kinie Imagine, pewnie i o Mrocznym Rycerzu, no i Życie jako śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową, o ile dokończymy na zajęciach. Jeśli nie, to koniecznie sama obejrzę końcówkę. Bo chyba chyba zachwycił mnie ten film!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz