Wanted: Ścigani, reż. T. Bekmambetow.
Powiedzmy sobie szczerze, gdyby nie obecność Jamesa McAvoya w tym filmie, to bym go nie obejrzała. I chyba tylko dla McAvoya było warto (zwłaszcza dla McAvoya bez koszulki?) Gra on całkiem dobrze (bo to McAvoy!) takiego trochę Petera Parkera, absolutnego nieudacznika, który nagle dowiaduje się, że ma niesamowite zdolności do zabijania, po ojcu, który należał do legendarnego tkackiego bractwa skrytobójców, został zamordowany, i trzeba go teraz pomścić. Rozpoczyna szkolenie, zupełnie absurdalne, podczas którego wielokrotnie pokazuje się nam, jak nauczyciele biją go do nieprzytomności, aż twarz będzie spływać mu krwią. Albo jeszcze rzucają w niego półtuszami wieprzowymi/wołowymi, zawieszonymi na haku niczym worek treningowy. Nie rozumiem tego rzucania mięsem w miejscu, które przecież miało być warsztatem tkackim, a nie masarnią. Nie rozumiem też tego niepotrzebnego epatowania przemocą, no ile można. Potem akcja nieco się komplikuje, na zasadzie słynnego filmowego tekstu no, I am your father, na końcu strzelaninka (z podkręcaniem kul, to specjalność tego filmu), a na samym końcu McAvoy wyjawia, że może nie do końca wszystko mu wyszło tak jak by chciał, ale przynajmniej zrobił coś ze swoim życiem. No pewka, ze warto robić coś ze swoim życiem, ale nie byłabym taka pewna, czy dokładnie w ten sposób.
Momenty walki z tymże właśnie podkręcaniem kul, unikania zderzenia z tunelem siedząc na dachu rozpędzonego pociągu, łapaniem do rozpędzonego auta stojącego na parkingu kolesia (w filmiku poniżej - 1:09, polecam), przelatywaniem autem nad innym autem i zabijaniem gościa przez szyberdach (bo okna w samochodzie były kuloodporne) - absurdalne do wybuchu śmiechu.
Za to całkiem ciekawe formalnie momenty, w których przypadkowe napisy coś mówią bohaterowi (może nawet - przekazują kod, tak jak i krosna przeznaczenia z kodem zawartym w tkaninie?) - np. bankomat domagający się kliknięcia "correct" i potwierdzenia, że jest się ciotą; reklamy w supermarkecie "skorzystaj z szansy" w momencie, gdy akurat mamy szansę uciec przed szaleńcem z pistoletem, czy układające się w urocze "fuck you" klawisze klawiatury komputerowej tuż po tym, jak bohater wyrżnął ową klawiaturą w gębę nielubianemu koledze z pracy... Tak, to też mnie bawiło.
Mimo tych wszystkich absurdów broni się James McAvoy, Morgan (Morgan!) Freeman i Angelina Jolie. Zwłaszcza Jolie była jakoś tak uroczo naturalna w niektórych scenach. Ogółem szału nie ma.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz