I: spójnik przyłączający zdanie o treści niezgodnej z tym, co można wnioskować na podstawie zdania poprzedzającego;
II: partykuła komunikująca, iż to, o czym mowa w zdaniu, jest niezgodne z przewidywaniami mówiącego.

wtorek, 9 kwietnia 2013

Mroczny Rycerz i jego Źródło: Batman: Początek (zagmatwałam.)

W tym odcinku: Mroczny Rycerz, reż. Ch. Nolan, Batman: Początek, reż. Ch. Nolan, Źródło, reż. D. Aronofsky.

Miałam do obejrzenia Batmany i Źródło, w ramach przygotowania się do zajęć. Przypuszczałam, że bardziej do gustu przypadnie mi Źródło, no bo Hugh Jackman, bo ciekawa potrójna fabuła, bo taki normalny film, a nie jakieś chłopięce bijatyki superbohaterów, za którymi nie przepadam. A tu proszę, zaskoczenie. Bo Batmany podobały mi się dużo bardziej.

W ciągu dwóch dni zobaczyliśmy z braćmi Mrocznego Rycerza i Batman: Początek. Właśnie w takiej, niechronologicznej kolejności. Przy Mrocznym Rycerzu miałam wrażenie, że film ten powstał po to, aby świetni aktorzy mogli pokazać, jacy są awesome. Na plakatach powinno być hasło: Christian Bale, Gary Oldman, Morgan Freeman, Michael Caine, and Heath Ledger being awesome.
We are awesome. http://static.guim.co.uk/

I najsłabszy na tej liście jest Bale, brakuje mu luzu. Freeman i Caine idealnie spisują się w drugoplanowych rolach starszych panów z jajami. Gary Oldman jest fenomenalny. Niby nic, a w każdej scenie jest świetny, nie wiem jak on to robi! No i Joker. Heath Ledger. Wow, wiadomo. Genialna rola, z tym przerażającym wzrokiem, wkurzającym mlaskaniem i charakterystycznym sposobem chodzenia. Heath Ledger tak nie chodził. Tak chodzi tylko Joker. Patrząc na Oldmana, myślałam: O jaa, Gary Oldman jest super. Patrząc na Ledgera, myślałam: O jeny, Joker jest przerażający, ale i świetny!
ach!

I aż czułam wyrzuty sumienia, że taki degenerat wydaje mi się tak fascynujący... Chociaż większą sympatią pałam jednak go postaci Oldmana, nie wiedzieć czemu (ale mogliby mu darować tę końcową patetyczną przemowę) I naprawdę, nie sądziłabym nigdy, że tak bardzo wciągnie mnie historia konfliktu Batmana i Jokera.

A następnego dnia Batman: Początek, gdzie mamy jeszcze Liama Neesona, którego, jak wiadomo, również bardzo lubię. Ale... Nie w tym filmie. Czarny charakter nie wyszedł panu zbyt dobrze, panie Neeson. Proszę nadal po ojcowsku szukać córki i zajmować się przybranym synem, bohatersko zasługiwać na medal Sprawiedliwy wśród narodów świata, ewentualnie szkolić Rycerzy Jedi, ciemne charaktery zostawmy... Ledgerowi? Ech.
Ten film aż tak mnie nie wciągnął. Przede wszystkim - główny konflikt. Cillian Murphy był jakiś taki śmieszny, i to on wygląda jak student, a nie na siłę odmładzany słabą fryzurą Bale gdzieś tam na początku filmu. Zdecydowanie Mroczny Rycerz podobał mi się bardziej. Może dlatego, że po tych dwóch filmach byłam już nieco zmęczona konwencją, estetyką, hałasem i strzałami, może dlatego, że po pierwszym sukcesie twórcy mogli jeszcze bardziej rozwinąć nietoperze skrzydła. A może dlatego, że w Początku brak fenomenalnego, hipnotyzującego Jokera. 
I na razie nie mam ochoty na Mroczny Rycerz powstaje. Ale kiedyś - bardzo chętnie. Swoją drogą, zerknęłam na listę płac. Jeny, Nolan naprawdę przywiązuje się do aktorów!

No i Źródło. Z Aronofsky'ego widziałąm do tej pory, oprócz Źródła, tylko Czarnego Łabędzia, i filmy te wydały mi się bardzo podobne. Oba jakieś takie przerażające, dziwnie płytko metafizyczne na siłę, szaleńcze, po których końcówce na usta ciśnie mi się: yyy? Źródło kojarzy mi się bardzo z Drzewem Życia T. Malicka. Bo samo drzewo życia, bo relacje rodzinne, bo opowieść na kilku płaszczyznach, bo dziwne metafizyczne kosmosy i inne takie medytacje. Nie kupuję tego. Połączenie historii konkwistadora i królowej Izabeli z opowieścią o małżeństwie doktora i jego śmiertelnie chorej żony jeszcze wypadło ciekawie, ale jak doda się do tego łysego Jackmana medytującego kosmiczną podróż do drzewa, to robi się kiepsko. A samo zakończenie jest już bardzo, bardzo słabe, jak nieudana próba nakręcenia czyichś narkotycznych wizji, ale z serii tych dołujących i negatywnych. Filmu nie ratuje nawet fakt, iż Jackman-doktor jest bardzo uroczy. Niestety, jeśli Jackman nie jest groźny albo wesoły, to ma tylko jedną minę, i obawiam się, że teraz w każdym filmie z nim będę zwracać uwagę tylko na to.
Mniej więcej taką. Tylko że tu nie widać, że wtedy mu się tak marszczy czoło.
Widząc źródło, Joker klaskałby ironicznie. Brawo, bardzo słabe.

1 komentarz: